-

Marcin-K

Czask kości

Od dawna miałem pierwszy  taki dzień w którym myśli się tylko o najbardziej zwyczajnej bieżączce. Składał się on z puzzli różnorakich impulsów. Np. już późnym popołudniem, gdy wracałem z pracy zza rogu wyłonił się spory billboard wyborczy Kosiniaka-Kamysza, na którym jakiś szwarny pijarowiec wysmażył hasełko: „Wygramy tę walkę”. Pomijam już komiczny sam w sobie fakt łączenia dwóch nieprzystających do siebie światów: Kosiniak i walka. Pomyślałem sobie, co by było, gdyby taki sam billboardzik zrobił sobie prezes. Wyobrażacie to sobie? Przecież Czuchnowski dostałby gazownianego dziadgazmu. Wygramy tę walkę, walka, kampf – tu kilka podskoków małej białej piłeczki po czaszce i jest – mein kampf. Potem jeszcze rozbił mnie znajomy, który podesłał mi cytat z wpisu Kosiniaka na twitterze, który nominowany do tego całego debilnego hot16challenge nie rapował, tylko powiedział, że on wymyślił jakąś ustawę, i, cytuje, „nie będzie robił nieudolnych rapsów” tylko nominuje Jarosława Kaczyńskiego by ten tę jego Kosiniakową ustawę przepchnął. Ciekaw jestem czy o tych rapsach to pisał ten sam pijarowiec, co wpadł na „wygramy tę walkę”. Nie mógł nie napisać o Jarosławie Kaczyńskim, wszak choroba psychiczna to nie są przelewki.

Zrobię jednak skok w tył, jak w serialu. Rano kolega – zanim jeszcze media zalała informacja o rezygnacji pani Kidawy – mówił mi że w warszawskich urzędach trudno coś załatwić, bo oni tam siedzą w kółku, trzymają się za ręce i „czekają na komisarza” pełni głębokich obaw i, nie bójmy się tak powiedzieć, przerażenia. Musieli więc już wiedzieć wcześniej. Kochane są te nasze urzędy, kochane. Ja akurat w tej sprawie mam bardzo radykalne poglądy jeśli chodzi o urzędy i ten pogląd jedynie się potęguje.

Widziałem potem u Karnowskich Sikorskiego – on naprawdę zaczyna wyglądać jak Nicholson w „Lśnieniu” - który został złapany przez fotografa jak z dziwacznym grymasem na twarzy udaje się na rozmowy w sprawie wyłonienia nowego kandydata PO. Będę kandydował rzekł, a już pół godziny później okazało się, że tym razem przegrał już nawet nie Komorowskim i Tuskiem, czy choćby z Budką, a po prostu z Trzaskowkim. I tu z kolei zaciekawiło mnie, czy on im tam za zamkniętymi drzwiami przypadkiem nie rzucił: wszyscy zginiecie i groził swoimi kontaktami z amerykańskimi dziennikarzami.

Potem nastąpiło pierwsze wystąpienie Trzaskowskiego, który w przeciągu jednego akapitu dał sygnał do medialnej auto-dekapitacji. Cóż tam było, a właściwie czego nie było. I nowa fala zmian płynąca od Warszawa (ta z Czajki? Ha, ha, ha – żart), i znowu walka, i znowu konieczność zmian i podniesienia w górę serc, zjednoczenie, chęci, determinacja...

Często słyszę argument – nie wyskakuj mi z tym PiS-em, bo trzeba sięgać gwiazd, by potem jeśli już coś nie wyjdzie, to wylądować przynajmniej na księżycu. Padają tu najczęściej bardzo pryncypialne uwagi o konieczności stawiania politykom i całej rzeczywistości norm dalece ponadprzeciętnych. Kończy się to zazwyczaj na niegłosowaniu albo na głosowaniu na Tanajno czy innego wariatuńcia. Ciężko z tym argumentem dyskutować i zwykle tego nie robię. Dziś jednak mam ochotę napisać, że się z takim argumentem nie zgadzam.



tagi: po 

Marcin-K
16 maja 2020 09:20
35     2324    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @Marcin-K
16 maja 2020 09:49

Moje dziecko mówi Tramwajno - Paweł Tramwajno

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @Marcin-K
16 maja 2020 09:58

Trzaskowski = Grupa Bildberg. Będzie ciekawie.

zaloguj się by móc komentować


tomciob @Marcin-K
16 maja 2020 13:53

Witam. Już kiedyś Panthera pod jakąś notką rozebrała nowego kandydata KO na prezydenta na czynniki pierwsze przy okazji wyborów na prezydenta Warszawy. I było co czytać. Szkoda że nie można do tego wrócić bo tam było dużo ciekawych informacji. Pan Rafał jest młody, dużo młodszy od Kidawy i jest z tego samego rocznika co obecny prezydent, no a przecież zmiana pokololeniowa w polityce polskiej musi kiedyś nastąpić. Jest więc kandydatem naturalnym. Ma jedno zagraniczne odznaczenie, cytuję:

"Ambasador Francji w Polsce, Pierre Levy wręczył odznaczenia: order zasługi Legii Honorowej w randze oficera konsulowi honorowemu w Szczecinie Włodzimierzowi Puzynie, order zasługi Legii Honorowej w randze kawalera posłowi PO Rafałowi Trzaskowskiemu oraz order zasługi dyrektorowi biura infrastruktury w urzędzie miasta st. Warszawy Leszkowi Drogoszowi, 11 maja (2017) w rezydencji ambasadora w Warszawie.

Trzy osoby zostały uhonorowane "za wkład w rozwój relacji francusko-polskich" - poinformował ambasador Francji podczas uroczystości. - To okazja, by potwierdzić siłę relacji między Francją i Polską - podkreślił Levy".

https://i.iplsc.com/odznaczeni-przez-ambasadora-francji/0006KRJR1IHTSH0M-C321-F4.jpgźródło zdjęcia i cytatu

Jego wikipedyczny życiorys też jest interesujący

Rafał Trzaskowski - Wikipedia.pl i może wyjmę z niego co nieco:

"Jest absolwentem XI Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Reja w Warszawie. Ukończył studia w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Kolegium Europejskie w Natolinie. Był stypendystą Oxford University (1996) oraz paryskiego Instytutu Unii Europejskiej Studiów nad Bezpieczeństwem (2002). W 2004 uzyskał stopień naukowy doktora nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW na podstawie pracy pt. "Dynamika reformy instytucjonalnej w Unii Europejskiej."

"W okresie 2000–2001 był doradcą sekretarza Komitetu Integracji Europejskiej Jacka Saryusza-Wolskiego". Tak, tak tego Saryusza, który tak dzisiaj sprzyja dobrej zmianie w PE.

"Syn pianisty i kompozytora Andrzeja i Teresy z domu Arens. Brat przyrodni Piotra Ferstera, dyrektora Piwnicy pod Baranami. Jego pradziad Bronisław Trzaskowski był językoznawcą, nauczycielem i dyrektorem szkoły w Tarnowie, zakładał pierwsze w Polsce żeńskie gimnazja.

Jako dziecko zagrał w serialu telewizyjnym Nasze podwórko z 1980."

 

No cóż, o grupe Bildelberg jest w komentarzu wyżej. Rafał "ma papiery" na prezydenta RP (choć o jego żonie jeszcze nie wiem nic) ale ma papiery, na pierwszy rzut oka, "nawigatorskie." A czy zostanie i kiedy to się dopiero obaczy. Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @tomciob 16 maja 2020 13:53
16 maja 2020 14:42

Wzorcowy słup, który - jak przypuszczam ma wygraną w kieszeni we wszystkich wielkich miastach... na dzień dobry.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @tomciob 16 maja 2020 13:53
16 maja 2020 16:06

No cóż o żonie jako przyszłej I damie nie mówi się głośno,natomiast o rodzinie tak..."Gazeta Polska podaje,jak na razie nie ma pozwu?..

https://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/580553,teresa-trzaskowska-tw-justyna-tajna-wspolpraca-sb-pzpr-jazz.html

zaloguj się by móc komentować

mooj @BTWSelena 16 maja 2020 16:06
16 maja 2020 16:20

dr Marek Minakowski parę lat temy przyjął "czelendż":)

https://minakowski.pl/lustracja-rafala-trzaskowskiego/

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @ewa-rembikowska 16 maja 2020 14:42
16 maja 2020 16:21

Hmn..do sztabu wyborczego pana Rafałka brakuje pani J. Pieńkowskiej.W końcu razem uczestniczyli w spotkaniu w Szwajcarii ,zaproszeni przez grupę Bilderberg.Pani jako żona bogatego bankiera nie potrzebuje etatu,lecz główkę ma nie od parady... No cóż..Rafałek będzie niezdecydowane panie uwodził marzycielskimi oczętami...A szambo poszło chyba pod zapomnienie?.." Wzorcowy słup"

zaloguj się by móc komentować

tomciob @ewa-rembikowska 16 maja 2020 14:42
16 maja 2020 16:33

Jak widzę ochotę i entuzjazm do noszenia w wielkich miastach (mam doświadczenia warszawskie) namordników, pardą maseczek, przez elektorat wyborczy to pan Rafał nie ma i tu szans. Ale rozpoznawalność kampanią zdobędzie, a za lat pięć... kto wie.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @mooj 16 maja 2020 16:20
16 maja 2020 16:35

Hmn...właściwie szanowny @mooj ,to o co panu chodzi?...

zaloguj się by móc komentować

mooj @BTWSelena 16 maja 2020 16:35
16 maja 2020 16:46

O wspomniany pozew - publikacja gazety opiera się przede wszystkim na informacjach zebranych przez dr. Minakowskiego i opublikowanych parę lat temu. Znanych i Rafałowi Trzaskowskiemu i środowisku, dostępnych. Stąd "jak na razie nie ma pozwu?.." bardziej do publikacj dr Minakowskiego można zastosować mechanizm wnioskowania, przełożenia braku pozwu jako potwierdzenie.

Nie wynika z lektury podlinkowanego materiału wprost?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @mooj 16 maja 2020 16:20
16 maja 2020 17:01

czyli zalicytowana przez żydokomunę rekontra

zaloguj się by móc komentować

mooj @stanislaw-orda 16 maja 2020 17:01
16 maja 2020 17:17

e chyba nie..taka rdbl w stylu S.O.S. byłaby odzywka "to jak wojewoda obecny" (bo "też związany jakoś" tzn pojawia się w tekście i taki sznurek:)

zaloguj się by móc komentować

tomciob @BTWSelena 16 maja 2020 16:06
16 maja 2020 17:27

Myślę że to warto przedrukować:

źródło przedruku - dziennik.pl - dostęp publiczny 16.05.2020

 

URL: https:// wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/580553,teresa-trzaskowska-tw-justyna-tajna-wspolpraca-sb-pzpr-jazz.html

 

Tekst POCZĄTEK CYTATU (PRZEDRUKU)

""Gazeta Polska": Matka Rafała Trzaskowskiego to TW Justyna, tajna współpracowniczka SB
5 września 2018, 12:49
[aktualizacja 19 listopada 2019, 14:48]

Teresa Trzaskowska, matka kandydata na fotel prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego, była tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie Justyna, wynika z akt IPN - podała w środę "Gazeta Polska".

Jak napisano w "Gazecie Polskiej", Teresa Trzaskowska "meldowała bezpiece o kontaktach z dyplomatami USA muzyków i ludzi zajmujących się jazzem - Jerzego Matuszkiewicza, Leopolda Tyrmanda, Romana Waschki.

"Jak wynika z akt IPN, Służba Bezpieczeństwa zarejestrowała ją w 1960 r., jako tajnego współpracownika działającego pod ps. Justyna". Jak piszą, interesował się nią kontrwywiad PRL, ze względu na jej kontakty z dyplomatami USA, "a w szczególności z I sekretarzem ambasady tego kraju w Warszawie Thomasem Donovanem" - napisał autor artykułu "Jak TW Justyna opowiadała SB o Tyrmandzie i Amerykanach", Maciej Marosz.

Wyjaśnił, że Trzaskowska nawiązała kontakty z dyplomatami pojawiającymi się na różnych imprezach, "z racji bycia żoną jednego z najbardziej znanych już muzyków jazzowych - Andrzeja Trzaskowskiego".

"Odbyto z nią najpierw trzy wstępne spotkania, po czym na rozpoczęciu współpracy pojawiła się dwójka wysokich rangą esbeków - kpt. Rolnik i por. Władysław Prekurat" - poinformował Marosz.

Według cytowanych przez "Gazetę Polską" dokumentów, "już na pierwszym spotkaniu z SB, Trzaskowska przekazała wiele cennych informacji i wyraziła chęć spotykania się - napisali Rolnik i Prekurat". "Opowiedziała, o tym jak w 1959 r. poznała Donovana oraz w jakim gronie Polaków spotyka się ów dyplomata. Wskazała, że był on m.in. zaproszony na przyjęcie wyprawiane przez muzyka jazzowego i kompozytora Jerzego Matuszkiewicza i jego żonę. Opowiedziała też bezpiece o pobycie i kontaktach w Polsce popularnego komentatora muzyki jazzowej z USA Willisa Conovera" - czytamy w artykule.

"Trzaskowska wyraziła obiekcje co do przekazywania informacji na temat obywateli polskich i osób z zagranicy, które nie szkodzą PRL. SB uspokoiła ją, że chciałaby się tylko dowiadywać od niej co jakiś czas o tym, co dzieje się w otoczeniu Donovana i innych obcokrajowców" - napisał Marosz.

Wyjaśnił, że "w związku z wyjazdem Donovana i zaprzestania kontaktów przez pozostałych dyplomatów z ambasady ze znajomymi Trzaskowskiej, zdecydowano się zaniechać współpracy z TW. Sprawa została złożona do archiwum w 1974 r.".

W swoim autolustracyjnym wpisie Rafał Trzaskowski naśmiewał się z "pisowskich hejterów", którzy drążą przeszłość i zgłębiają historie rodzinne - przypomniała "Gazeta Polska".

Poinformowała, że na wpis Trzaskowskiego zareagował historyk i genealog Marek Jerzy Minakowski, "który przedstawił fakty o rodzinie matki kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Warszawy".

"Pierwszym mężem Teresy Trzaskowskiej był Marian Ferster. Trzaskowska została synową Aleksandra i Władysławy Fersterów. Teściowa matki Rafała Trzaskowskiego była funkcjonariuszem UB. Z kolei stryj Władysławy Ferstrejowej, Bolesław Drobner, w latach 50. był I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie. Przedtem był też ministrem PKWN i prezydentem Wrocławia" - cytuje historyka "Gazeta Polska".

"Bratem Aleksandra był Karol Ferster, który wykreował postać Augusta Bęc-Walskiego - groteskowego reakcjonisty, wieloletniego bohatera z łamów Przekroju. Rysownik był członkiem PPR, a później PZPR" - przypomniano w artykule "Jak TW Justyna opowiadała SB o Tyrmandzie i Amerykanach".

KONIEC CYTATU (PRZEDRUKU)

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @mooj 16 maja 2020 17:17
16 maja 2020 17:27

Mój komentarz nawiązywał do nominacji  kandydata pn.  Trzask kostki.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @tomciob 16 maja 2020 17:27
16 maja 2020 17:29

Przy czym zważywszy na pewną umowność w polskiej polityce w podziale na nasi i oni, albo odwrotnie, być może te informacje można traktować jako zalety, a nie wady, nowego kandydata na prezydenta.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @BTWSelena 16 maja 2020 16:21
16 maja 2020 17:41

Widać po koligacjach rodzinnych, że Rafałek już od pieluszek nosi buławę marszałkowską w plecaku. Kto wie, kim on jeszcze zostanie? I żadna Czajka mu nie zaszkodzi.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @tomciob 16 maja 2020 13:53
16 maja 2020 17:43

Swego czasu Francuzi Glapińskiego hołubili, oni obstawiają wszystkie fronty.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @Marcin-K
16 maja 2020 18:36

Jeśli ktoś myśli że jazz zaczął się w Polsce po wojnie (drugiej) to jest w mylnym błędzie. Znów będzie przedruk:

"KRZYK JAZZ-BANDU W MIĘDZYWOJENNEJ POLSCE

KRZYSZTOF KARPIŃSKI

Polski jazz nie zaczął się wraz z okresem „katakumbowym” pod koniec lat 40., ale rozwijał się prężnie już przed II wojną światową

Jazz, to oczywiste, grany był w dwóch miejscach szczególnych — w Krynicy i Zakopanem, sławnych, modnych i atrakcyjnych kurortach, cieszących się w II RP niesłabnącą popularnością. Przybywano do nich nie tylko dla podreperowania zdrowia, wytchnienia, atrakcji turystycznych i sportowych (szczególnie w Zakopanem), ale także w poszukiwaniu rozrywki i dla smakowania uroków życia.

Początki jazzu w Zakopanem wiążą się z osobą Stanisława Karpowicza, lwowskiego restauratora. Zakopane poznał stosunkowo wcześnie, już w 1902 r., kiedy sława tego miejsca była jeszcze w zarodku. Miał dobrego nosa, postanowił zainwestować w stawiającą dopiero pierwsze kroki zakopiańską gastronomię. Kilka lat później kupił przy Krupówkach 46 drewniany dom i zaadaptował go na hotel Sport i restaurację. Inwestycja okazała się wyjątkowo udana. Otoczony werandami lokal stał się szybko miejscem spotkań artystów. Bywali w nim m.in.: Jan Kasprowicz, Stanisław Witkiewicz, Kornel Makuszyński, Karol Szymanowski. Wybitny malarz i rysownik Kazimierz Sichulski, związany w tamtych latach ze sławnym krakowskim kabaretem Zielony Balonik, wykonał serię karykatur bywalców lokalu, które prezentowano na ścianach.

Piszący o Zakopanem wskazywali na osobliwy nastrój panujący u Karpowicza i na jego przyjaźń z wieloma artystami. Znany pianista i pedagog Roman Jasiński tak wspominał to miejsce: „U Karpowicza w południe formalnie grzmiało. To przy «klubowym» stoliku, tuż przy ogromnym, bajecznieaopatrzonym bufecie, zasiadała godna kompania matadorów, którym przewodniczył sam Jan Kasprowicz. A tuż przy nim Solski, Orkan, Kornel Makuszyński, arcypopularny doktor Gabryszewski, no i sam władca i gospodarz tego świetnego przybytku, olbrzymiej tuszy, jowialny pan Karpowicz. Zamieszkali tu lub zjeżdżający na dłużej artyści malarze żyli spokojnie” („Zmierzch starego świata”, Kraków 2006, s. 225). Wtórował mu Rafał Malczewski, malarz, syn Jacka Malczewskiego: „Co miało dudki, szło do Karpowicza, do restauracji nad potokiem. Karpowicz cenił raczej artystów, nie truł ich samą wódką, miał niezłą piwniczkę. Wtedy powstała seria karykatur Sichulskiego, którym patronował alkohol, wojna i zażywny gospodarz” („Pępek świata”, Warszawa 1999, s. 35).

Różnorodność trunków, w jakie wówczas restauracje były zaopatrzone, zadziwia. Wódki: polska starka, gorzka ziołowa, czysta z białą główką; likiery: Bernardine, Imperial; koniaki: Martel i Kaźmierski, wino francuskie marcilly, włoskie marsala, produkowany w Warszawie węgierski tokaj. Dominowały wyroby lwowskiej firmy Baczewskiego, warszawskiej Haberbusch i Schiele, ale także piwo żywieckie, którego stałym dostawcą był Arcyksiążęcy Browar w Żywcu. Może dlatego Witkacy po swoim ślubie w 1923 r. zaprosił tam znajomych.

Właśnie w lokalu u Karpowicza w styczniu 1929 r. począł występować jazz-band kierowany przez Jerzego Rosnera. Był jednym z pierwszych występujących w lokalach zakopiańskich (obok orkiestr typowo tanecznych) zespołów jazzujących lub takich, które potrafiły — jak to się wtedy mówiło — hotować, a więc nieobca im była umiejętność swingowania i improwizacji. „Lokale rozrywkowe i restauracje zakopiańskie posiadają zawsze, zarówno w letnim, jak i zimowym sezonie doskonałe orkiestry. I obecnie licznie zebrani na zawody narciarskie goście mają sposobność bawienia się i tańczenia przy dźwiękach doborowych jazzbandów (...) u Karpowicza pod batutą p. Rosnera” — donosił „Ilustrowany Kurier Codzienny” (1929, nr 6, dodatek). Rosner’s Jazz and Tango Orchestra był to siedmioosobowy zespół składający się z młodych muzyków, którym przewodził krakowski pianista i akordeonista Jerzy Rosner, kuzyn znanego trębacza Ady’ego Rosnera.

W połowie 1919 r. do Zakopanego przyjechał Franciszek Trzaska (wcześniej terminował w krakowskiej Esplanadzie i prowadził Jamę Michalika). Kupił cukiernię na rogu Krupówek i Kościuszki. Przerobił ją na wyjątkowo popularną kawiarnię. Spotykał się tam świat artystyczny. Siedząc na słynnej pluszowej kanapce, można było do rana sączyć trunki, w które kawiarnia była obficie zaopatrzona. W połowie lat dwudziestych lokal kilkakrotnie odwiedzała warszawska, już bardzo znana, orkiestra Artura Golda i Jerzego Petersburskiego. W czasach warszawskich ich wizytówkę stanowiła piosenka: „Gdy Petersburski razem z Goldem gra, jazz-bandu te Ajaksy dwa...”.

„Ilustrowany Kurier Codzienny” w marcu 1933 r. pisał, że Gold i Petersburski to mistrzowie jazzu, oczywiście definiując to według ówczesnych kryteriów: „Prawdziwi mistrze na wszystkich jazzowych instrumentach, to nie tylko interpretatorzy, ale słynni już dziś daleko poza granicami kraju kompozytorzy, których przeboje gra i śpiewa cały niemal świat”. W tym stwierdzeniu było coś z prawdy. Petersburski okazał się twórcą wielu przebojów i muzykiem o ogromnej, wręcz niewyczerpanej inwencji melodycznej.

Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych występował w Zakopanem zespół Witolda Elektorowicza, wówczas niespełna trzydziestoletniego pianisty, kompozytora i piosenkarza. Wcześniej z powodzeniem koncertował on w kawiarniach warszawskich, grywał wtedy nie tylko muzykę lekką, ale i poważną. Natomiast na dancingach u Trzaski jego orkiestra grała głównie fokstroty i potrafiła „niecić życie i wesołość”, jak informował swych „szanownych” czytelników „Światowid” (1929, nr 33).

Z kolei „Trubadur Warszawy” donosił: „W Zakopanem u Trzaski koncertuje znakomita orkiestra Lewaka i Schildhorna. Pierwszy z nich to znakomity pianista o kolosalnej technice, drugi — młody, uzdolniony skrzypek (...), dają codziennie licznej publiczności prawdziwą biesiadę muzyczną. Jeżeli dodamy, że oprócz muzyki jazzowej jest jeszcze, choć w małych dawkach, muzyka poważna, i to w wykonaniu takich mistrzów, wtedy zrozumiemy, dlaczego orkiestra u Trzaski ma takie duże powodzenie” (1931, nr 3). Arnold Lewak grywał do wybuchu wojny w lokalach śląskich, głównie w Katowicach, był też kompozytorem.

W lokalu Trzaski muzykę bliższą jazzowi prezentowała orkiestra Melodyst–Bundzik. Był to sześcioosobowy zespół, który zagrał tam po raz pierwszy w marcu 1927 r. Alfred Melodyst, niegdyś student Warszawskiego Instytutu Muzycznego, zawód muzyka wykonywał już w 1916 r. W latach dwudziestych miał za sobą współpracę z Zygmuntem Karasińskim i nagrania płytowe. Należał do barwnych postaci, chętnie angażowanych przez właścicieli lokali.

Franciszek Trzaska i szefowie orkiestry nie mogli zatem narzekać na frekwencję. Rafał Malczewski, bywalec tego lokalu, wspominał, że działy się tam różne ciekawe rzeczy. Na przykład Karol Stryjeński, uznany rzeźbiarz i architekt, jedna z barwnych postaci Zakopanego, będąc prawdopodobnie pod dobrą datą, „przepędził orkiestrę Melodysta grającą u Trzaski. Melodysta (...), chłop na schwał, nie był wcale tchórzliwym grajkiem”. Melodystowi zaś zdarzyło się raz, że „przegnał z kawiarni oficera francuskiego zalanego w dechę (...), ale zaczepliwą bestię. Wyglądało, że zastrzeli Melodysta, gdy ten zdzielił go banjem po głowie” („Pępek świata”, Warszawa 1999, s. 102–103). Nie zawsze więc w najlepszych lokalach zakopiańskich było spokojnie.

Oprócz jazz-bandu Freda Melodysta u Trzaski występował bardzo popularny zespół Zygmunta Karasińskiego i Szymona Kataszka. Jednak najbardziej jazzowym zespołem, który w latach 1930–1932 (i później) można było usłyszeć w tym lokalu, był wspominany już tutaj kilkakrotnie krakowski The Jolly Boys Band braci Sperberów, Henryka i Stanisława. W różnych okresach współpracowali z nimi Zygmunt Berland (saksofon), Julian Hütner i Bronisław Stasiak (trąbki). Jeszcze kilka lat temu dziewięćdziesięcioletni George Scott, perkusista i saksofonista, który kilkakrotnie słyszał zespół The Jolly Boys Band grający u Trzaski, opowiadał mi, że muzycy ci znani byli z tego, że umieli swingować, a także improwizować. Zachwycona prasa pisała, że był to: „Młody, wesoły, utalentowany zespół The Jolly Boy’s Band koncertujący w kawiarni Trzaski w Zakopanem, którego gra i kompozycje czynią orkiestrę ulubionym zespołem Zakopanego”. Kompozytor i akordeonista Jerzy Orzechowski (już nieżyjący), który w 1938 r. słyszał zespół w jednym z łódzkich lokali, wypowiadał się w podobnym tonie, wskazując na Henryka Sperbera jako na świetnego jazzmana. Z kolei „Trubadur Warszawy” donosił, że u Trzaski „całości dopełnia jeden z najlepszych jazz-bandów polskich, orkiestra The Jolly Boys Band, która pod wyśmienitą dyrekcją znanych kompozytorów, braci Sperber, przygrywa do tańca i udziela fluidu swej wesołości licznym rzeszom publiczności” (1930, nr 30).

Franciszek Trzaska był człowiekiem bardzo aktywnym, pomysłowym, uwielbiającym artystów. To w jego restauracji odbywały się pierwsze w Zakopanem, popularne w latach międzywojennych dancingi, to tutaj zapoczątkowano wybory Miss Zakopanego. Przestronna i piękna sala, wyposażona w znakomity fortepian, służyła najlepszym orkiestrom i zjeżdżającym tutaj — szczególnie na karnawałowe zabawy — najważniejszym postaciom II Rzeczypospolitej.

Miejsce to odwiedził też świetny tancerz Serge Lifar. Tak to wydarzenie wspomina Rafał Malczewski: „W taki dzień wcale ohydny, zalewany deszczem, poganiany wichrem, zjechał do Zakopanego Sergiusz Lifar w towarzystwie Jana Lechonia, by przyjrzeć się tańcom góralskim i zużytkować je w „Harnasiach” Karola Szymanowskiego, które ukażą się w Operze w Paryżu. Zabawił jedną dobę w Zakopanem. Był na weselu góralskim, oglądnął dancing w kawiarni Trzaski, w nocy przeżył kurniawę, rankiem parę godzin wspaniałego dnia” („Od cepra do wariata”, Warszawa 2000, s. 142).

Lokal Trzaski był więc wizytówką Zakopanego. Miejsce to musiało być wyjątkowo atrakcyjne, skoro w sylwestra 1938/1939 bawił się tu Roman Waschko ze swoją kompanią. Natomiast Kornel Makuszyński kiedyś napisał, że Zakopane to wieś leżąca na wielkiej drodze prowadzącej od Trzaski do Karpowicza. W środkowej części Krupówek, po ich lewej stronie (patrząc w kierunku Gubałówki), wyrasta hotel Morskie Oko, ważne miejsce na kulturalnej mapie Zakopanego. W międzywojniu oprócz hotelu były tam atrakcyjna restauracja oraz sala teatralna, w której występowało wielu znanych aktorów, piosenkarzy i muzyków, a wśród nich Hanka Ordonówna i Eugeniusz Bodo. Występowali tam także Karol Szymanowski, Ada Sari i Egon Petri, świetny holenderski pianista i pedagog mieszkający wówczas w Zakopanem, oraz wielu innych artystów.

Po północy bawiono się w Jaszczurówce, w południowo-wschodniej części Zakopanego przy dźwiękach pierwszej polskiej orkiestry jazzowej — saksofonisty i skrzypka Zygmunta Karasińskiego i pianisty Szymona Kataszka. Ich zespół od stycznia 1930 r. aż do wojny często gościł w restauracji w Jaszczurówce. Przygrywał podczas udanej zabawy sylwestrowej kończącej rok 1936. Jednak najwięcej osób zapamiętało „Walny Zjazd Batiarów i Obieżyświatów w sobotę dnia 4 lutego 1939 roku w Jaszczurówce na Balu Gałganiarzy”. W Zakopanem, tuż przed wybuchem wojny, Karasiński skomponował — jak sam twierdził — niezwykle popularny przebój „Czy pamiętasz tę noc w Zakopanem?”. Anna Wrońska, bywalczyni tego miejsca, opowiadała mi kilka lat temu: „Restauracja i kawiarnia w Jaszczurówce to ekskluzywne miejsce. Wewnątrz była ładna sala z dużą sceną i niemałym tarasem od frontu. Były też pokoje do wynajęcia. Widywałam eleganckich gości, często w smokingach. Na zewnątrz całą dobę stały dorożki. Jednokonne do Krupówek kosztowały złotówkę, dwukonne dwa złote. Odległość pokonywały w dziesięć minut. Restauracja nie miała nazwy. Bywali tu Witkacy, Makuszyński, Szymanowski”.

W okresie międzywojennym rolę sal koncertowych, w których można było usłyszeć interesującą muzykę, spełniały przede wszystkim restauracje i nocne kluby, szeroko zresztą reklamowane na łamach codziennej prasy. Zazwyczaj były one tłumnie odwiedzane. Mowa oczywiście o miejscach eleganckich, gdzie na poczesnym miejscu znajdował się fortepian. Ich właściciele byli ludźmi otwartymi, o szerokich zainteresowaniach, zazwyczaj artystycznych, obsługa zaś — doskonała. Bywali w takich miejscach głównie ludzie dobrze sytuowani, ziemianie, kupcy, lekarze, bohema artystyczna, w tym muzycy, bywali też turyści. Podawano dobre jedzenie i świetne trunki, głównie od Baczewskiego oraz Haberbuscha i Schielego. Plotkowano o aktorach, komentowano wydarzenia polityczne, posunięcia finansowe na giełdach, no i słuchano muzyki.

Klientów przyciągały modne wówczas dancingi, ale nie tylko. Było też miejsce na programy, w których ramach występowali piosenkarze, tancerze, a nawet akrobaci. Mnie najbardziej interesują koncerty (występy) orkiestr, które grały modne szlagiery znane z radia i kina, a także przygrywały do tańca. W ich muzyce były elementy jazzu. Grano głównie standardy muzyki angielskiej i amerykańskiej, a także utwory polskich kompozytorów rozrywkowych, w oparciu o tzw. orkiestrówki. Najbardziej podobały się The Jolly Boys Band, Vivo Band Emila Brüha, Rosner’s Jazz i Melodyst–Bundzik Orchestra.

Mieszkający do dzisiaj w Brukseli  George Scott opowiadał mi o granych wówczas kompozycjach anglo-amerykańskich: „Interesowały nas aranżacje w stylu m.in. orkiestry Tommy’ego Dorseya i na nich się koncentrowaliśmy. Zainteresowanie taką muzyką było niemałe, do czego przyczyniało się radio nadające audycje jazzowe”.

Przedwojenny muzyk i kompozytor Władysław Pawelec wspominał w 1999 r. w rozmowie ze mną: „Musieliśmy bardzo dobrze znać repertuar, ponieważ lokale odwiedzali ludzie przybywający z Paryża, Wiednia, Berlina — obeznani w muzyce, będący z nią na bieżąco, i oni od nas tego wymagali. Do godziny dziesiątej wieczorem grano koncerty, potem przygrywano do tańca, a w końcu miały miejsce popisy jazzowe. Jeżeli w składzie występującego zespołu znalazł się dobry imrowizator, to w nocy do lokalu przychodziło wielu muzyków, by go podpatrzeć i posłuchać”.

Fragment książki Krzysztofa Karpińskiego „Był jazz. Krzyk jazz-bandu w przedwojennej Polsce”, która ukaże się 11 września w Wydawnictwie Literackim.

KRZYSZTOF KARPIŃSKI Prawnik, były prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie, pianista, entuzjasta jazzu i badacz jego historii, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Współpracownik "Radaru", "Akcentu", "Notesu Jazzowego" i "Jazz Forum". Autor biografii tragicznie zmarłego niewidomego pianisty Mieczysława Kosza „Tylko smutek jest piękny” (1990). W duetach fortepianowych z Krzysztofem Sadowskim i Mieczysławem Mazurem nagrał płytę „Piano Jazz Trio” (2005) ze standardami muzyki jazzowej.

Data 09/2014"

Źródło przedruku

https://www.dwutygodnik.com/artykul/5424-krzyk-jazz-bandu-w-miedzywojennej-polsce.html

Jaki z tego morał. To co jest dzisiaj nie wzięło się znikąd.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @tomciob 16 maja 2020 17:27
16 maja 2020 19:10

Dziękuję. SB była wyjątkowo łaskawa dla matki pana Trzaskowskiego.Jak w 2018 komentuje już jeden z redaktorów"-  SB zwracała też uwagę na ograniczenia TW. Jako osoba ze średnim wykształceniem nie znała języka angielskiego. Oceniano też, że była „politycznie słabo wyrobiona”. Na plus działało to, że dostrzeżono w niej spryt i inteligencję.".Z pewnością genami takimi obdarzyła syna. Uważam,że pan Marcin-K ,dał odpowiedni i trafny tytuł tej notki...

zaloguj się by móc komentować


Marcin-K @DYNAQ 16 maja 2020 10:39
16 maja 2020 21:09

Ciekawe który to Sasin:)

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @ewa-rembikowska 16 maja 2020 09:58
16 maja 2020 21:10

No jak grupa Bilderberg ma takich asów w rękawie, to dobra nasza:)

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @tomciob 16 maja 2020 13:53
16 maja 2020 21:14

Te wiadomości z pewnością dużo nam o nim mówią, tyle że jak to mawiał trener Górski o konkurencji "Dobry trener tylko wyników nie ma". Ten facet jest kompletnie bezjajeczny - to synonim bezjajeczności. Od zawsze kiedy go przekaziory wylansowały, tak ja widzę w jego oczach jedno - strach. Strach to jest uczucie straszne, i każdy pewnie z nas go zna. Trzaskosia jednak strach zżera i rzuca mu się na spojrzenie i drżenie głosu. To go dyskwalifikuje jako polityka, nawet i tak umocowanego. Nic z niego nie będzie. Nikt tam w niego nie wierzy, on jest na pierwszym stopniu tej samej drabiny po któej wspominała się Kidawa. Gdyby był taki dobry, to już dawno by mieszał w PO. A ma już chyba pod pięćdzesiątkę ten młodziak. Tuska z niego nie zrobią. Ale dzięki za jego risercz, bo tego nigdy mało.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @BTWSelena 16 maja 2020 19:10
16 maja 2020 22:16

Tytuł notki jest rewelacyjny ale co do znajomości językowych " informatora" to nie byłbym aż tak zdecydowany w osadach. Nasz Marcin-K bagatelizuje wybór tego kandydata, a ja uważam że racji to on nie ma. Oczywiście że Andrzejowi Dudzie to on nie może zagrozić ale jak rzucimy okiem na te tytułowe "kości" to wyłania nam się tam przebogaty krajobraz znaczeń. Nie chciałbym tu co prawda robić za advocatus diaboli i wolałbym być "promotorem sprawiedliwości" ale szukanie odniesień w przeszłości nowego kandydata pozwala mi lepiej rozumieć to w czym żyję. Mnie się ta kandydatura podoba a jak zostanie "sprzedana" to już inna sprawa. Głosować na niego nie będę ale ma ona jednak "pewne" atuty. Tyle tutułem wstępu. A teraz wprowadźmy pod notką element liryczny:

https://youtu.be/vLm9Ur7--EY

To jest piosenka którą śpiewa Wanda Warska z filu Pociąg (1959) - Wikipedia.pl Jerzego Kawalerowicza. Muzykę do tej piosenki napisał (zaaranżował bo to cower jest) tata Rafała Trzaskowskiego Andrzej Trzaskowski. A tak zostało to opisane:

"Muzykę do Pociągu opracował Andrzej Trzaskowski na motywach piosenki „Moon Rays” skomponowanej przez Artie Shaw. Wokalizę do tejże muzyki wykonała Wanda Warska, żona jednego z wykonawców muzyki, Andrzeja Kurylewicza. Warska śpiewała spontanicznie, nucąc kompozycję Shaw do muzyki granej w rytm filmowego pociągu. Pod wrażeniem był sam Kawalerowicz, który, jak wspominała Warska, „złapał jeszcze moje dźwięki, cofnął się i zaczął krzyczeć: «Wanda, nie zapomnij tego!»”. Gotowy film miał premierę 9 czerwca 1959 roku". Cytat z linku powyżej.

Oczywiście nie byłoby tego gdyby tata Rafała nie był muzykiem, a chociaż by w takim zespole jak Jazz Belivers:

"Zespół jazzowy utworzony w styczniu 1958 r. We wrześniu tego samego roku wystąpił na I Międzynarodowym Festiwalu Jazzowym Jazz Jamboree w Warszawie w składzie: Jan „Ptaszyn” Wróblewski – ten. sxf., Wojciech Karolak – alt sxf., Andrzej Trzaskowski – pf., lider, Krzysztof Komeda – pf., Jan Byrczek – cb., Jan Zylber – dr, Andrzej Kurylewicz – melofon, Jerzy Milian – vib. Jego brzmienie utrwalone zostało w filmie pt. Jazz Camping wyreżyserowanym przez Bogusława Rybczyńskiego w 1959 r. Produkcja dokumentalna dotyczyła jednego z pierwszych w Polsce jazzowego jam session, zorganizowanego w Hotelu Górskim na Kalatówkach w Tatrach w tymże roku. Zespół możemy również usłyszeć na LP Jazz Believers, nagranej z Romanem Dylągiem – cb. zamiast Jana Byrczka na próbnej płycie RCA Victor J80P. Z tego składu wyłoniło się samodzielne trio Krzysztofa Komedy. Według różnych źródeł zespół został rozwiązany latem 1959 r. lub w 1960 r". źródło

I tu pojawia się ta "próbna płyta RCA Victor J80P". RCA to była wtedy druga pod względem wielkości wytwórnia płytowa w USA, a mamy rok 1959. Ciekawe nie. W 1958 roku w czerwcu w Poznaniu są międzynarodowe targi. A na targach różne stoiska. Rosjanie ze sputnikiem i rosyjską kosmonautyką, a obok Amerykanie z wytwórni RCA. Do tej pory w głośnikach na targach grano piosenkę "Letnia przygoda" ale w tym rokj jest inaczej. Dominuje jazz. Jest on na płytowym stoisku firmy Philips, w Barze Muzycznym niemieckiej firmy Playdor, jak również na stoisku amerykańskiej firmy RCA Victor prezentującej kolorową telewizję. Dyrektorem pawilonu jest James P. McCarrville i to on wpada na pomysł nagrania polskich muzyków w nocy z 11 na 12 czerwca z zespołów Jazz Believers i All Stars Swingtet, które przygrywały na targach. Tak powstała lapidarna płyta "Polscy jazzmani w studio RCA Victor". A wszystko dlatego, że była "żelazna kurtyna, po jednej ze stron której grał muzykę tata Rafała Trzaskowskiego Andrzej Trzaskowski (Wikipedia.pl). Dane o targach zaczerpnąłem z książki "Komeda osobiste życie jazzu" Magdaleny Grzębałkowskiej.

 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @mooj 16 maja 2020 16:20
16 maja 2020 22:27

Fantastyczne. Chyba namierzył ową "Czusię" od której zaczyna się Piwnica pod Baranami. Ale nam się komentarze pod notkami łączą. "Jak ktoś jest skoligacony z Gumplowiczami to i z całą resztą świata*" co należało dowieść. Czyli berło w pieluchach. Warto było dzisiaj zajrzeć do SN, oj warto.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @Marcin-K
17 maja 2020 00:18

Pokażmy jeszcze może tę propagandówkę Rybczyńskiego "Jazz Camping", no i przynajmniej młodość jest tu autentyczna

https://youtu.be/rAIEcbwY1bo

 

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @tomciob 16 maja 2020 22:16
17 maja 2020 00:58

Dziękuję za wyczerpujące info.Ja wiem,że Andrzej Trzaskowski tworzył także w Piwnicy pod Baranami (Jazz),bo jestem z Krakowa. Ale to był Andrzej Trzaskowski i była tam plejada cudownych gwiazd.Odnośnie notki Marcina-K,to jednak mam tak trochę zbieżne odczucia z taką niestety różnicą,że znów słyszę odgłos ,jakby ktoś przejechał gwoździem po szkle. A dotyczy to kandytatury pana Rafała Trzaskowskiego na Prezydenta RP.

zaloguj się by móc komentować

umami @Marcin-K
17 maja 2020 09:37

Wczoraj przejechałem trasę Wrocław — Wałbrzych — Kamienna Góra — Wałbrzych — Nowa Ruda — Srebrna Góra — Wrocław i na płotach widziałm tylko banery z PAD-em i Kosiniakiem. Czasami na jednym płocie dwa plakaty: Duda i obok Kosiniak. Innych brak albo nie dostrzegłem.

zaloguj się by móc komentować


umami @umami 17 maja 2020 10:04
17 maja 2020 10:12

Roman Waschko – „pisał donosy na kolegów artystów i brał za to pieniądze” - wynika z materiałów, które zebrał o nim Instytut Pamięci Narodowej. Ten słynny konferansjer i szef instytucji jazzowych w Polsce nie tylko donosił (na przykład na pisarza Leopolda Tyrmanda). Kusił też kolegów, przedstawiając im prostytutki zatrudnione przez SB.

Tak było na przykład z Donovanem Thomasem, sekretarzem ambasady USA w Polsce. Waschko poznawał go z atrakcyjnymi kobietami będącymi na usługach SB. Dzięki temu bezpieka dokładnie rozpracowała Thomasa i miała na niego haki.

Współpraca była hojnie wynagradzana. Agent o pseudonimie „Adam” dostawał pieniądze i paszport. Mógł wyjeżdżać zagranicę w latach 60., co było głównie przywilejem artystów. To na nich właśnie donosił najwięcej.

Waschko przyjaźnił się z pianistą Andrzejem Trzaskowskim, z którym wyruszył w 1962 roku na tournee po Stanach Zjednoczonych. IPN ma dokumenty świadczące o tym, że Waschko spisywał i raportował w Polsce o wszystkim, co było związane z intymnym życiem Trzaskowskiego i jego małżeństwem.

To samo zrobił innemu przyjacielowi - Leopoldowi Tyrmandowi, autorowi kultowej powieści „Zły”. Donosił nie tylko o smaczkach obyczajowych z życiorysu pisarza, ale i o jego zagranicznych kontaktach.

„Znam materiały IPN na temat Waschki. Niestety, muszę przyznać, że są one przekonujące” - komentuje Krystian Brodacki, działacz jazzowy, dziennikarz i publicysta, autor książki „Polskie ścieżki do jazzu”. „On potrafił wiele załatwić. Ułatwił zagraniczny wyjazd Janowi „Ptaszynowi" Wróblewskiemu. Uważano wtedy, że Waschko jest po prostu sprytny i obrotny” - dodaje Brodacki.

W końcówce lat ’60 i początku lat ’70 czyli czasach głębokiej komuny w PRL - rozdziawioną gębą czytałem artykuły Romana Waschko w Radarze, a potem Sztandarze Młodych (to takie czasopisma) i Kulisach czy Non-Stopie.

Marek Gaszyński i Piotr Kaczkowski + inni z PR 3 to byli jedyni polscy (zdawać by się mogło, a co okazało się total rozczarowaniem) deejaye idole.

No a Franciszek Walicki, który organizował, pomagał (zdawać by się mogło, a co okazało się total rozczarowaniem) - jawił się jako prawdziwy opiekun i obrońca raczkującego deejaystwa i dyskotek w Polsce z lat PRL.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @umami 17 maja 2020 10:12
17 maja 2020 14:19

http://repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/11242

 

http://www.filmpolski.pl/fp/index.php?film=428488

Roman Waschko opracował muzycznie ten film: "Jazz in Poland." 

"Na film będący składają się kompozycje najważniejszych ówczesnych polskich zespołów jazzowych oraz krótkie wywiady z zaproszonymi artystami. W dekoracjach studia telewizyjnego zaprezentowano pięć zespołów: Kwartet Zbigniewa Namysłowskiego, Kwintet Andrzeja Trzaskowskiego, Kwintet Krzysztofa Komedy, zespół Bossa Nova Combo oraz Kwartet Jana Ptaszyna Wróblewskiego. W finale pojawili się wszyscy wykonawcy jako All Star Session. Konferansjerem prowadzącym całe spotkanie jest Joachim-Ernst Berendt".

Szkoda, że nie można go namierzyć w całości. Wyreżyserował go Janusz Majewski, a scenariusz napisał Joachim Ernst-Berendt (Wikipedia.pl). Kierownik produkcji Michał Horowic, a producent m.in. Sudwestfunk Baden-Baden (Wikipedia.pl), które nie leżało wtedy w NRD. Może i te polityczne uwikłania we współpracę z UB są bardzo istotne z moralno-mentalnego punktu widzenia i należy zadumać się nad faktem, że potomkowie tych ludzi cieszą się w dzisiejszej Polsce pewnym, jednak uznaniem ale wtedy, tam liczyło się ich codzienne życie, kariery, pieniądze, praca, osiągnięcia i jak widać ów system okrutnego PRL-u był niesamowicie otwarty na świat pomimo żelaznej kurtyny. Byli ci, uwikłani o których piszemy i mówimy i pomimo swojego uwikłania wiedli życie (międzynarodowe nawet) pełną gębą i byli szarzy biedaczkowie, obywatele zamknięci i straszeni "żelazną kurtyną." Czy tak wiele dzisiaj się z tamtego zmieniło?

zaloguj się by móc komentować


umami @umami 17 maja 2020 14:54
17 maja 2020 14:59

to było do
 tomciob 17 maja 2020 14:19

zaloguj się by móc komentować

tomciob @umami 17 maja 2020 14:54
17 maja 2020 21:04

Fantastyczny film zarówno zdjęcia jak i muzyka, super. Dziękuję. Film o polskim jazzie i ani słowa po polsku, jedynie Komeda i Ptaszyn-Wróblewski po niemiecku no ale muzyka polska. Ten film był chyba zrobiony, co prawda w Polsce, ale z przeznaczeniem na rynek niemiecki. Promocja albumu? Zresztą nasi wymieni są tam jako współproducenci. No ale co tu dużo nie mówić polska dżezowa kultura muzyczna peezentuje się tu doskonale. Trudni też winić producentów o brak odniesień do przedwojnia gdzie ten "polski jazz" hulał już w najlepsze z wojną i okupacją włącznie. Film ten jest dla mnie przykładem jaki jest rozdźwięk pomiędzy sferą polityczno-emocjonalną jaką się sprzedaje publisi, a życiem które trwa pomimo propagandy. Przy czym jest oczywiste, że ci którzy dostawali szansę musieli być "spolegliwi" w sferze usług dla ówcześnie obowiązującej władzy. Ale to chyba szersze zjawisko w historii człowieka jest. Trochę potrolluję na koniec w komentarzach pod notką i dorzucę element obcy bo włoski, całkiem współczesny ale w aranżacji amerykańskiej, jako element liryczny:

Marnie Laird (Brooklyn Duo) - fortepian, Ludovico Einaudi - kompozycja, utwór "Nuvole Bianche"

https://youtu.be/FXwmPXMU9is

Dzięki za notkę

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować