Głupio trochę, bo jeden mój tekst będzie wisiał prawie że obok wcześniejszego, ale nie mogę nie napisać kilku zdań na pewien temat, bo generalnie ostatnio słabo u mnie z tematami, nic nie niesie, a to co wczoraj zobaczyłem u moich ulubionych Karnowskich sprawiło, że tętno podniosło mi się wreszcie choćby o jedną kreskę. Wklejam tu tytuł pewnej notki, która sama w sobie już dużo powie:

Cenzura w środowisku artystycznym. Redbad Klynstra stracił kolejną rolę przez poglądy? "Powód? 'reżyser nie musi się tłumaczyć.

WPolityce wyjasnia nam o co chodzi wklejając taki oto post rzeczonego Klynstry:

Pojutrze miałem grać przedstawienie pt. Krum, ale dostałem maila: „reżyser zdecydował, że Twoją rolę zagra inny aktor” Powód? „reżyser nie musi się tłumaczyć”. W Polsce reżyser jest widocznie ponad prawem. A 25 lecie pracy artystycznej spędzę przy kompie;)

Przyznaję, przez sekundę zrobiło mi się pana Redbada żal. Po pierwsze - wiadomo, nikt nie lubi nie dostawać roboty, którą już sobie wliczył do rachunków. Po drugie - mam głębokie współczucie wobec tych, którzy muszą wrzucać na portale społecznościowe prywatne i osobiste przemyślenia i mimo wielu lat na karku, nie umieją się przed tym powstrzymać. Żal ten jednak stosunkowo szybko zaczął topnieć. Najpierw bowiem dowiedziałem się, że pan Redbad wnosi, iż być może te wszystkie przykrości spotkały go takim oto, jeszcze wcześniejszym tłicie:

Czy w PL pedofile są częścią LGBT+, czy nie? Kto czuje się kompetentny odpowiedzieć?

Do kompletu mamy też jeszcze wrzucone przez pana Redbada selfie z Prezydentem Dudą jako żywą tarczą. Widząc to wszystko zacząłem przestać widzieć pana Redbada jako poszkodowanego przez "cywilizację śmierci" a po prostu jako mało subtelnego prowokatora, a niewykluczone też że człowieka nie panującego nad dozowaniem sobie napojów wyskokowych. Ale przecież takie rzeczy da się gładko połączyć. Zrobić prowokację, liczyć na huczek, a i przy okazji umoczyć dzioba "przy kompie". Trzeba tylko chcieć. 

Powiem Wam, że nie dawała mi ta sprawa spokoju. Chciałem już przestać o tym myśleć, ale potem, niczym detektyw Kolombo, stanąłem w drzwiach odwrócony do widza plecami, zatrzymałem się i wreszcie spojrzałem panu Redbadowi w oczy i powiedziałem: "aha, i jeszcze jedno...".

Jakaś bliżej nieokreślona siła powiedziała mi, żebym wyguglował to całe przedstawienie pt. Krum. I było warto. Krum to spektakl na podstawie sztuki, uwaga, uwaga, Hanocha Levina, dramatopisarza izraelskiego. No wiem. To w sumie nic nie znaczy, tym bardziej że cały ten Krum to jakieś metafizyczno-egzystencjalne bzdety, nic tam nie ma o złym Kaczyńskim, ani nikt nie kopuluje z pomnikiem Jana Pawła II. Ale, ale, jeszcze jedno. Nagle zobaczyłem napisaną gdzieś małymi literkami informację, że przełożył tę sztukę na nasz język, tadam, Jacek Poniedziałek. Tak, ten Jacek Poniedziałek.

Ja się pytam. Jak to możliwe, że pan Redbad grał dotąd najzupełniej spokojnie w spektaklu, przy którym kręcił się Jacek Poniedziałek? Tak, ten Jacek Poniedziałek. Czemu Redbad nie zapytał wówczas na osobności pana Jacka Poniedziałka: Jacek, powiedz mi, bo to mnie dręczy, czy pedofile są częścią kultury LGBT? Być może panowie sobie by to wyjaśnili na miejscu, a nie wykluczone że poszliby potem na piwo i żyli jak żyli wcześniej. Szkoda że nie spróbowali.

Ja osobiście całe to przedstawienie pod tytułem LGBT w Polsce wsadzam do tej samej przegródki co walkę o nienarodzonych, obniżanie podatków, wprowadzanie wiz do USA, JOW-y i tak zwany liberalizm gospodarczy. A Redbad niech się nie martwi - może Vega w końcu się odezwie. A prezydentowi Dudzie polecałbym jednak większą ostrożność przy pozowaniu do selfiaczków.

---

tagi: pis 

	Marcin-K
	10 września 2019 11:06

12     1846    1 zaloguj sie by polubić