-

Marcin-K

Koningsdag, czyli holenderska monarchia z tektury

Ten tekst miał pójść za parę dni, i chciałem żeby był niewidoczny, ale coś jak zwykle źle zrobiłem i się upublicznił. 

Troszkę się spóźniłem z tym tekścikiem, bo Dzień Króla (niderl. Koningsdag) obchodzony jest w Holandii 27 kwietnia. Jest to, wydaje mi się, dosyć ciekawa sprawa, ponieważ w Polsce Holandią mało kto się interesuje i generalnie przeciętny obywatel nie wie o tym państwie nic, no może poza tym że się tam ćpa i jest eutanazja. W ogóle ów przeciętny obywatel nie zdaje sobie sprawy z faktu, że w Holandii jest król i że jest tam monarchia - no może i konstytucyjna ale jest.

Dzień Króla to dla Holendrów jeden z niewielu momentów w ich przedziwnym życiu, kiedy wykazują zainteresowanie czymkolwiek innym niż bieżącą egzystencją, które mnie osobiście - mówię to na podstawie wielokrotnych obserwacji z bliska i niemalże namacalnie potwierdzonych - zdecydowanie zbyt często kojarzy się z wegetacją. Są jednak takie chwile, że robi się w Holandii pomarańczowo i to w sensie dosłownym, a Holendrzy wyłażą ze swoich skorup. Chodzi o mundial i Dzień Króla właśnie. Holender to mieszanka przekonania o własnej wyjątkowości oraz potwornych kompleksów i szowinizmów. Kiedy gra Holandia na mundialu, ulice i balkony zaczynają się uginać od pomarańczowych girland z krepiny, plastiku i najróżniejszych pomponów i flag. Zapewniam Was, że te nasze ozdoby balkonowe to przy tym pan pikuś. To jest jedna z nielicznych okazji kiedy oni czują się mocni i celebrują ten moment bardzo. Są w tym oczywiście również przy okazji bardzo psychopatyczni.

No i jest ten Koningsdag. Dzień Króla przeżyłem w Holandii raz. Dzieje się tam dużo, już dzień wcześniej zaczynają się imprezy, festyny i inne tego typu spędy dla ludożerki. Mówię festyny, ale rzecz jasna są to często gigantyczne imprezy taneczne z dj-ami, co przez swój gargantuizm może kojarzyć się z Owsiakowymi potupajkami albo festiwalem Disco-polo w Ostródzie. Jest do dla młodych Holendrów okazja do balowania po prostu.

Największą atrakcją są przejazdy pary królewskiej - ma to miejsce w różnych miastach, zależy chyba od kaprysu króla lub królowej. Moja siostra kiedyś była w Hadze na takim przejeździe, i mówiła mi, że całe miasto tam polazło. Na samym dole wklejam sympatyczny link do filmiku zrobionego przez kogoś z Koningsdag w Amersfoort, gdzie doskonale widać w jakim duchu się to święto tam odbywa i widać jak rodzina królewska brata się z pomarańczowym ludem - ja niestety nie mam własnych zdjęć.

Potem towarzystwo rozchodzi się i wszędzie widać tych biednych Holendrów jak ciagną te swoje rodziny i każdy trzyma w ręku pomarańczową mcdonaldową chorągiewkę z napisem "Koningsdag" albo ma na głowie takowąż koronę z tektury. Miałem nawet taką chorągiewkę w domu - wziąłem sobie na pamiątkę, bo lubię takie szpargały, ale mi gdzieś zginęła. Ponieważ w tym kraju nic nie może odbyć się normalnie, to Koningsdag jest też dniem wolności podatkowej - ot, taki mokry sen Korwina. Można handlować wszystkim czym się chce, skarbówka w tym czasie ma wolne. Efekt tego jest taki, że niemal na każdym kroku stoją Holendrzy i na stolikach niczym za Wilczka wyprzedają różne rupiecie z domów i wszyscy tam świetnie się przy tym bawią. Nie wiem czemu ale im dłużej piszę tu o tym kraju to mam wrażenie, że opisuję psychiatryk, no ale nieważne. Jest tam w gruncie rzeczy całkiem miło.

W tym roku Dzień Króla został obarczony koronką. Ze strony rządu i króla poszło zalecenie żeby zostać w domu i świętować prywatnie. Nie wiem jak to się skończyło, nie miałem jeszcze okazji zapytać siostry, ale jestem dziwnie spokojny, że może odbyło się to na pół gwizdka, ale się odbyło. Holendrzy generalnie przechodzą przez koronkę z wypisanym na twarzy obojętnością.

Koningsdag dla Holendrów jest tym, czym dla nas, nie wiem... jesienne grzybobranie, majówka, czy tego typu sprawy. My mamy święta religijne, które nam organizują życie społeczne i dają nam cały pakiet różnorakich tradycji. Oni tego nie mają i całą swoją chęć życia ładują w ten Dzień Króla. Gadają o tym długo przed i po. Kabarety odgrywają skecze z rodzina królewską. W radio tylko ten temat istnieje. Dzień Króla w Holandii trzeba zobaczyć na żywo jak im się te holenderskie buzie wtedy radują. 

Zajmijmy się na koniec "panem Królem". W 2013 roku abdykowała królowa Beatrix, co było dla Holendrasów ogromnym wstrząsem.

Był to wstrząs rzecz jasna obłudny, podobny trochę do części reakcji po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Królowa Beatrixe była powiem na początku swojej "kadencji" niezbyt lubiana. Czemu? Ano temu, że hajtnęła się z Niemcem - tak, Niemcy w Holandii nie cieszą się estymą. W czasie koronacji w Amsterdamie były jakieś protesty, krzyki i znane nam od pewnego czasu kopanie w kraty. Ech, co za komiczna sytuacja z tymi Holendrami. Potem, jak ten Niemiec umarł, to Holendrom zrobiło się przykro. Tak czy siak kochana w Holandii Beatrix abdykowała, a na tron wskoczył jej syn Wilhelm Alexander.

Nie chcę zamienić tego tekstu w historię monarchii w Holandii, choć jest to sprawa wymagająca głębszego omówienia. Monarchia z tego co wiem została narzucona pomarańczowym przez Napoleona na początku XIX wieku - uwaga, mogę się mylić, bo jak już wiele razy mówiłem, historię niestety znam głównie tylko książkową, a na dodatek mam do niej wybitnie kiepską pamięć. Monarchia w Holandii jest jakimś przedziwnym urządzeniem sprzęgniętym z kolejnym holenderskim wariactwem o nazwie Holenderski Kościół Reformowany. Jest to polityczny twór ufundowany bodajże na kalwińskim odłamie protestantyzmu. Kiedyś trochę czytałem o tym, ale odpuściłem, bo do tego trzeba dużej odporności psychicznej, a opary wiszące nad tym "Kościołem" śmierdzą zjełczałym absurdem. Naprawdę - warto się z tym tematem jednak zapoznać i poczytać jak się generuje konflikty religijne w celach polityczno-ekonomicznych, i poznać te wszystkie komiczno-groteskowe postaci z rodzin królewskich Nassau z tym ich komediowym antykatolicyzmem, który przekazują sobie między pokoleniami niczym jakieś kluczyki do kombajnu dziadka.

Na co dzień Holendrów rodzina królewska interesuje średnio, i jest raczej tematem dla portali lajfstajlowych. Kto co założył, kto oblał się kawą, Sami królowie nic nie mogą, mogą sobie tylko "pogadać do Joli" jak to mówił mój sąsiad, gdy nikt go nie słuchał. Monarchia w sensie narracyjnym utopiona jest w typowo niderlandzkim sosie, czyli śpią na pieniądzach, ale udają biedaków. Dzieci z rodziny królewskiej jeżdżą pociagami na studia do Lejdy (Leiden - bardzo ładne miasto, polecam swoją drogą wizytę tam, jak ktoś będzie w pobliżu) i wszystkim wtedy jest miło, być tak zbratanym z arystokracją. Do mediów przeciekają rzewne historie w stylu tej, wedle której król Wilhelm jest pilotem samolotów pasażerskich i przez 20 lat latał sobie anonimowo na normalnych trasach. Wszyscy o tym czytają i się wzruszają. Jest jeszcze królowa Maxima (Máxima Zorreguieta Cerruti) - czyli po prostu małżonka Wilhelma.

Co ciekawe - Maxima pochodzi z Argentyny i ciągną się za nią jakieś koneksje rodzinne z argentyńskim reżimem Jorge Videli co początkowo wprowadziło jakieś zamieszanie, wszak Holendrzy są wyczuleni na wszelkie przejawy nazizmu i kaczyzmu. Skończyło się dobrze i jest pani Królowa Maximia. Wiki mówi nam, że pani Maxima jest wyznania rzymsko-katolickiego. 

Zakończę ten tekst małym twistem/ciekawostką. Oto zupełnie niedawno dowiedziałem się, że w Holandii mieszka córka Putina.

Film z Koningsdag

https://www.youtube.com/watch?v=xGf1tZtDpJw



tagi: holandia 

Marcin-K
28 kwietnia 2020 10:16
22     2246    13 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Wrotycz1 @Marcin-K
28 kwietnia 2020 10:48

Są niedużym mocarstwem handlowo-finansowym od 500 lat. Zainteresowanie wyłącznie bieżącą egzystencja to ciągła realizacja rozmaitych binznesplanów na wszelkich poziomach i we wszelkich dostępnych segmentach. Jest to dalekie od wegetacji. Wszyscy się z nimi liczą. Rosja szybciutko oddała wrak samolotu. Być może córka Putina jest tam tak zaangażowana inwestycyjnie, że ujawnienie jej majątku poczyniłoby wielkie szkody w wizerunku wodza. Może też wystąpiły inne względy. Sama zmiana nazwy z Holandii na Niderlandy świadczy, moim zdaniem, o pojawieniu się konieczności wprowadzenia pluralis majestatis. A to już jest realizacja określonej strategii w skali makro.

zaloguj się by móc komentować

atelin @Marcin-K
28 kwietnia 2020 11:17

"Koningsdag dla Holendrów jest tym, czym dla nas, nie wiem... jesienne grzybobranie, majówka, czy tego typu sprawy..."

Świeto flagi.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Wrotycz1 28 kwietnia 2020 10:48
28 kwietnia 2020 11:38

Ja pisząc o Holandii i używając słowa Holendrzy, zawsze praktycznie myślę o tych tak zwanych "szarych Holendrach" - bo taką Holandię znam. Ich drapieżne i powiązane tam gdzie trzeba elity, to temat na inne opracowania i teksty. 

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @atelin 28 kwietnia 2020 11:17
28 kwietnia 2020 11:42

Nie - to kompletnie coś innego. Nie umiem znaleźć odpowiedniego ekwiwalentu. U nas ogromna ilość ludzi obchodzi święta religijne, wokół których odbywają się rozmaite wydarzenia. Ale to jest w zupełnie innym duchu. Koningsdag to trochę tak jakby połączyć Wielką Orkiestrę z majówką i tymi wszystkimi uroczystościami związnymi z PW. Myślę, że gdyby udało się u nas coś akiego powtórzyć, to spełniłby się sen Komorowskiego promującego orła z czekolady. 

W Holandii Koningsdag to wydarzenie roku. Oni w ogóle mało mają dni wolnych i nie mają zwyczaju masowych spotkań. Trudno to tak naprawdę do czegokolwiek porównać

zaloguj się by móc komentować

ArGut @Marcin-K
28 kwietnia 2020 13:07

W każdym szanującym się holenderskim pokój hotelowym znajdziesz barek z alkoholem, protestancką biblię i "katalog z dzielnicy czerownych latarni". Takie są moje memiczne wspomnienia z królewstwa Niderlandów.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @ArGut 28 kwietnia 2020 13:07
28 kwietnia 2020 13:10

Nie byłem nigdy w holenderskim hotelu, bo mieszkam tam u siostry w domowych warunkach:) Ale nie zdziwiłoby mnie to - to bardzo holenderskie.

zaloguj się by móc komentować

BTWSelena @Marcin-K
28 kwietnia 2020 14:21

Piękna historyjka o Holandii,czyli Królestwa Niderlandów.Myślę ,ze wiedza przeciętnego Polaka nie opiera się tylko ,że tam się ćpa i jest eutanazja.Młodzież poszerza wiedzę dalej,bo tam można zawierać małżeństwa tej samej płci,iść do uroczej dzielnicy czerwonych latarni i wybrać dziewczę,lub inną płeć z wystawy.Ostatnio nawet gdzieś słyszałam zachwyty,że to król wybiera szefa rządu z zwycięskiej partii....Niderlandy trzeba wziąć pod uwagę część zamorską także...dla ścisłości....Lecz żyją sobie całkiem dobrze i skrzętnie.W stanie wojennym Holendrzy udzielili dużo pomocy socjalniej.Mam na ten temat trochę  wiedzy. Co ciekawe Holendrzy mają czołobitność do dwóch świąt 1./Koningsdag 2./ Dzień Wyzwolenia / Bevrijdingsdag ...dodam o tym sympatycznym  Koningsdag- Pierwszy obchodzono 31 sierpnia 1891 roku,a naprawdę popularny stał sie po wyzdrowieniu królowej w 1902. Nowina ta sprawiła, że tego dnia ludzie wyszli na ulice i świętowali.Ostatnie polonijne wieści o córce Putina...

https://old.polonia.nl/?p=19652

 


 

zaloguj się by móc komentować

malwina @Marcin-K
28 kwietnia 2020 14:49

uwielbiam Pana teksty, a te o Holandii w szczególności. 

duuuży plus!

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @Marcin-K
28 kwietnia 2020 15:03

Ta wyprzedaż to niezły pomysł

zaloguj się by móc komentować

adamo21 @Marcin-K
28 kwietnia 2020 15:57

Lubię pańskie historie holenderskie, które pozwalają na konfrontację opowieści zasłyszanych od znajomego holendra. 

Koniadzień (tak mi się łatwiej tłumaczy) wygląda zabawnie, przypomina operetkowe Monaco. Rodzina królewska nawet całkiem, całkiem, a młodsza latorość, krasawice, toć to całkiem jak 'świnki trzy'.

Holendrzy zawsze mieli obcych króli, których tak długo kochali, jak długo podatki były niskie. Kiedy one stawały się wysokie, robiono bunt i króla zmieniano - jednym słowem rewolucja.

Ich pomarańczowy kolor narodowy jest wyjątkowo zgryźliwy... coś jak ton, nie tylko :), mojego wpisu, za co z góry przepraszam. 

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @ArGut 28 kwietnia 2020 13:07
28 kwietnia 2020 18:30

"W każdym szanującym się holenderskim pokój hotelowym znajdziesz barek z alkoholem, protestancką biblię i "katalog z dzielnicy czerownych latarni". Takie są moje memiczne wspomnienia z królewstwa Niderlandów."

Fajny zestaw.

Rzeczywiscie, przedziwny kraj.

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @gabriel-maciejewski 28 kwietnia 2020 15:03
28 kwietnia 2020 18:30

We wszystkich zachodnio-europejskich krajach, a także w skandynawskich, wykształcił się zwyczaj okazjonalnego pozbywania się zbędnych predmiotów.  Albo związanego z jakimś świętem (tak jak tu z Koningsdag ), ale najczęściej z tytułu przeprowadzki, emigracji (wyjazdu) właścicieli lub pop prostu ich smierci. Wtedy są to - organizowane w jakiejś pustej sali lub nieużywanej stodole - aukcje, gdzie zjeżdża się "okolica" , ogląda, ocenia, dyskutuje, a potem licytuje. Jedni rozsądnie, inni z lekkim podnieceniem, a jeszcze inni do upadłego.

Ja kiedyś w Szwecji wypatrzyłem na aukcyjnej wyprzedaży majątku, z upadłego gospodarstwa wiejskiego, "gamla Svensk damcykel" - czyli starą szwedzką damkę (rower). Kto kiedyś na tym czymś chociaż raz się przejechał, ten wie że to coś... samo jedzie. Nie wiem na czym to polega, ale jazda na starej szwedzkiej damce w zasadzie nie wymaga prawie żadnego wysiłku. Więc tu licytytowałem do... upadłego. Stoczyłem zacięty pojedynek z jakimś starszym Szwedem, który widocznie także... bardzo kochał swoją żonę.

Minęło od tego czasu prawie czterdzieści  lat i moja małżonka nadal jeździ tym rowerem. I o żadnym innym nie chce słyszeć.

Powracając do tradycji takich okolicznościowych wyprzedaży - zauważmy, że powstała ona i funkcjonuje w krajach, gdzie dobra materialne gromadzone były przez pokolenia we względnym spokoju, gdzie wojenne fronty nie przetoczyły sie przez te kraje walcem wzdłuż i w poprzek po kilka razy, gdzie nie zmieniał się ustrój i prawa własności, dobra materialne służyły zaspokajaniu potrzeb własnych, a nie obcych, nie  podlegały grabieżom lub zniszczeniu, gdzie społeczeństwa zmieniały się cywilizacyjne "na własne życzenie", nikt im nie dyktował nowych norm i zwyczajów.  W końcu "Cyma" dziadka ocalała tylko dlatego, że została schowana w mieszku kukułki zegara wiszącego na ścianie...

zaloguj się by móc komentować

Jazgarz @Marcin-K
28 kwietnia 2020 20:20

Lepsza monarchia z tektury niż demokracja ze sklejki. Taki minus dodatni tego, że ciecia erpe to państwo z dykty, że łatwo tu będzie zamach stanu przeprowadzić i nikt o ten twór nie będzie walczył (poza tymi, którzy zainwestowali w morawieckich i tym podobnych ludzi)

 

Intrygują mnie takie na pozór 'drugoligowe' państewka, tym bardziej, że kiedyś holender powiedział mi, że Polska istnieje tylko po to, by być najeżdżana.

 

Nie chcę być roszczeniowy, ale ostatni zainteresowałem się Danią... To jest chciałbym wiedzieć co to właściwie jest i z czym to się je. Niby państwo gówienko, a jednak nr. 1 eksportu wołowiny (?). Wykupili też (podobnie jak holendrzy) 1-1,5 mln hektarów na ukrainie... atakże na tzw ukrainie zachodniej (ii rp) przejeli chodowle świń. Pewnie prezesi rezydują w pałacach polskich hrabiów i w razie rewizji rozbioru jałtańskiego będą z nami walczyć... Do ostatniego ukraińca

 

Także ponawiam pytanie: czy ktoś starszy i mądrzejszy może w paru słowach streścić cel istnienia tego państwa albo podrzucić link do artykułu podobnego do tego Marcina o holandii

Thank you from mountain

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @Jazgarz 28 kwietnia 2020 20:20
28 kwietnia 2020 22:26

Dania z "państwa  gówienka" wchodzi do świata wielkich graczy - za przyczyną Grenlandii. Grenlandia posiada olbrzymie zasoby kopalin, w tym  przede wszystkim uranu. Okazuje się, że jedne z największych na świecie i które stają się obecnie dostępne. Ale także olbrzymie zasoby rudy żelaza, miedzi, złota i metali ziem rzadkich. Chyba dlatego propozycję zakupu wyspy złożył niedawno Duńczykom Trump.

Trump być może sądził, że uda się powtórzyć się historię jak ta  z Alaską - którą kupili od Rosjan za niewielkie pieniądze (tu dygresja: skuteczne negocjacje z Rosjanami ze strony amerykańskiej prowadził Polak, generał Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski herbu Świnka...)

Wszystko to powoduje, że Dania, dosyć nagle i bez swojej zgody wplątana została w wielką światowa politykę, gdzie główną rolę grają gigantyczne pieniądze...

Nie wiadomo - czy im zazdrościć, czy współczuć.

 

zaloguj się by móc komentować

Jazgarz @Maginiu 28 kwietnia 2020 22:26
28 kwietnia 2020 22:45

O Krzyżanowskim wiedziałem/czytałem- zgadza się, lecz podniecać się tym mogłem do czasu, kiedy tematu nie rozwinął Marek Budzisz:

https://youtu.be/dIBph4RvpPs

Im na Alasce nie zależało, bo mieli swoje złoża na Uralu i Syberi, których nie miał kto eksploatować. A Polak dał się wykorzystać 'polak zrobił, polak może odejść'

I tu dochodzimy do ogólnej hipotezy, że złóża mogą uczynić ich posiadaczy ofiarami.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @gabriel-maciejewski 28 kwietnia 2020 15:03
29 kwietnia 2020 08:32

No w gruncie rzeczy tak. Moja siostra jak zaczynała od zera w Holandii, to na takim targu kupiła sobie sporą część wyposażenia pierwszego wynajmowanego mieszkanka.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Jazgarz 28 kwietnia 2020 20:20
29 kwietnia 2020 08:36

To jest to samo w gruncie rzeczy. Monarchia w Holandii jest tylko symbolem, który ma świecić i jak to mawia Coryllus "znaczyć". Formalnie w sensie politycznym oni są tak samo zglajszachtowani jak my. Tyle że tam to trwa dłużej więc jest już zupełnie odhumanizowane. Tamtejszą prasę czy telewizję - poza tym że technika poszła do przodu - można moim zdaniem porównać do jakiejś dystopijnej wizji z lat 20-tych. Otwierasz gazetę, a tam uśmiechnięta pani informuje że dzisiaj należy sądzić... U nas jeszcze mimo wszystko coś gdzieś tam drga pod powierzchnią. Tam już jest zaorane. Tyle że oni są bogatsi i mają elity powiązane na sznury z tym kim trzeba. Można sobie dywagować, czyja sytuacja jest lepsza...

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Szczodrocha33 28 kwietnia 2020 18:30
29 kwietnia 2020 08:41

Kraj przedziwny, ale ja mam niestety do niego słabość. Czasami - będąc tam dłużej czy krócej - wciąż mnie zaskakuje w pozytywnym sensie. Choć gdy byłem tam raz ponad miesiąc miałem ochotę już wracać. Jak przekroczyłem granicę to chciałem wyściskać pierwszego napotkanego dresa. Ale powtarzam - dla mnie Holandia ma jakiś nieokreślony do końca urok, być może to kwestia jakichś moich deficytów.

Trzeba pamiętać o jednej ważnej rzeczy - Holendrzy, wbrew stereotypowi mówiącego, że oni są turbo-postępowi, bardzo dbają o swoje tradycje. Widać to choćby w architekturze, gdzie nawet nowoczesne budynki mają wciąż holenderski tradycyjny rys. To jest kraj o wiele bardziej stężały niż nam się wydaje. Tam jest oczywiście cała masa kompletnych durniów i oni bywają nie do wytrzymania, zwłaszcza im bardziej są poczciwi. Ale tam nie ma czegoś takiego, że np młodzież uważa że wieś to "wiocha". Tam wieś jest wciąż symbolem pewnego prestiżu. Gdy moja siostra wyprowadzała się w zeszłym roku pod Hagę, do domku własnego, w pracy nie było końca gratulacjom - dla nich odsuwanie się od dużych miast to symbol awansu społecznego.

zaloguj się by móc komentować


Marcin-K @BTWSelena 28 kwietnia 2020 14:21
29 kwietnia 2020 08:44

No to dobrze wiedzieć, że się stamtąd zwinęła.

Ja pamiętam z lat 80-tych że ksiądz na katechezie kroił nam taki wielką belę sera z darów z Holandii.

Holandia to bardzo że tak głupio napiszę złożona sprawa. Dopiero gdy ją poznałem osobiście i sporo rzeczy zobaczyłem naocznie wyrobiłem sobie jakieś tam zdanie.

Tak, Koningsdag to święto "ruchome", zresztą te przesunięcia dat związane są z bardzo ciekawymi kwestiami wokół poszczególnych par królewskich. Może kiedyś, jak będę miał wolnego czasu więcej to jakoś ruszę ten temat.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Marcin-K
29 kwietnia 2020 08:51

Dla wszystkich których zainteresował ten tekst jeszcze mała ciekawostka/duperelka - po niderlandzku Koningsdag wymawia się jak na ich język mniej więcej tak samo jak się pisze, ale końcówkę dag jako "dah" gdzie to "h" musi mieć taką drobną nutkę gardłową. W ogóle niderlandzki to trocjhę  taki kopnięty niemiecki. Dzień dobry po niemiecku to guten morgen, a po nider.  goedemorgen, co czyta się jak "hudemorh'n" z końcówką też lekko gardłową plus dodatek z kartofla w ustach jak Angole. Bo to mnie zdziwiło w Holandii  - że oni też mają te kartofle w ustach jak w angielskim. Polacy na budowach z lubością mówią do Holendrów - pardon za wulgaryzm - "Chujemorhen".

 

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować