-

Marcin-K

Poznań - miasto ewidentnych doznań

Jestem właściwie antytezą spontaniczności, a samo to słowo przyprawia mnie już o ciarki. Zrobiłem jednak ostatnio coś, co od biedy da się tak określić. Wiedząc, że mam przed sobą trochę wolnego czasu, który mogę przez dwa-trzy dni właściwie dysponować zupełnie jak chcę, pomyślałem że dla własnej higieny psychicznej muszę za wszelką cenę wyrwać się gdzieś całkowicie poza rutynę dnia codziennego, i nie może to być zdecydowanie grill u znajomych, ani kolejna wizyta rodzinna. Kiedyś lubiłem sobie raz na jakiś czas pojechać gdzieś samemu, na dzień, dwa lub trzy, pozwiedzać na spokojnie, posiedzieć na ławce patrząc na ludzi, i pozastanawiać się nad "sensem istnienia". Nie robiłem tego już naprawdę długo. Skoro jednak pojawiła się taka możliwość, postanowiłem z niej skorzystać. Już dobry miesiąc temu odpaliłem sobie google maps, popatrzyłem na tę naszą Polskę kochaną i przez jakieś pięć minut zastanawiałem się, gdzie tu byłoby fajnie się wybrać. Metodą eliminacji odpadały kolejne lokalizacje i w końcu stanęło na Poznaniu. Uświadomiłem sobie, że ostatni raz byłem tam w podstawówce, na wycieczce szkolnej. Pamiętam z tego wyjazdu tylko dwie kwestie – okazało się na miejscu, że mama zapomniała spakować mi ręcznik i to wprawiło mnie w ciężki stres na cały dzień. Drugie wspomnienie dotyczyło chorobliwej wręcz chęci przekonania się na własne oczy, że w Poznaniu są niebieskie tramwaje. Mówił mi o tym niegdyś ktoś z rodziny, i ja dosłownie o niczym innym nie myślałem, tylko o tym, żeby to zobaczyć na własne oczy. Reszta jest szarą plamą dziecięcej demencji. Potem jakoś się mi z tym Poznaniem nie składało. Kilka razy przejeżdżałem przez to miasto, w drodze do siostry, do Holandii. Migało mi wówczas przez szybę autokaru i już wtedy przemknęło mi przez głowę, że warto byłoby w końcu ten Poznań lepiej obadać, bo to trochę, jak to mówią młodzi, siara. Ja w ogóle ostatnio krążę w trójkącie Ostrowiec Świętokrzyski - Holandia - dom, i istnienie innych polskich miast i życie tam ludzi, zaczęło stawać się dla mnie pewnego rodzaju abstrakcją. Pomyślałem, że warto sprawdzić, czy to nie jest jakiś hologram, i czy oni tam w tym Poznaniu naprawdę istnieją.

Miesiąc temu wszystko wydawało mi się proste. W ciągu dziesięciu minut zamówiłem sobie bilet na pociąg i hotel. Gorzej się zrobiło już w przeddzień tegoż wyjazdu, bo z różnych względów prywatnych okazało się, iż najlepiej by się stało, gdybym jednak nie jechał. No ale nie odpuściłem, uparłem się i dopiąłem swego.

Żeby było jeszcze weselej noc przed wyjazdem spałem może góra dwie godziny. Totalnie nieprzytomny i jeszcze z głową pozostawioną w zupełnie innych sprawach, stawiłem się na Dworcu Zachodnim w Warszawie, który de facto zniknął z powierzchni ziemi, bo zaczęła się tam przebudowa tego – powiedzmy sobie to wprost – najbardziej ruchliwego dworca kolejowego w Polsce, a zarazem dworca o zdecydowanie najwyższym wskaźniku smrodliwości na metr sześcienny. Podjechał pociąg, ludzie jak to ludzie, rzucili się do drzwi, choć jak zwykle połowa wagonów okazała się być zupełnie pusta i wolna, i ruszyliśmy. Podróż przebiegła mi ni to na jawie, ni to w pół-drzemce. Co jakiś czas budziło mnie moje własne chrapnięcie, ale oko zmrużyłem może ze dwadzieścia minut. Podróż z Warszawy do Poznania trwa trzy godziny – jest to czas chyba znośny. Nawet nie zdążyłem dobrze pogrzebać w telefonie, a już byliśmy na miejscu.

Dopiero wtedy, gdy wysypałem się z podróżnymi (i z moją małą walizeczką na kółkach) z tego dworca na wiadukt, prosto w naprawdę dokazujące słońce, zdałem sobie sprawę, co ja zrobiłem. Nie zaplanowałem sobie właściwie nic, oprócz hotelu. W pociągu omiotłem na google maps drogę do hotelu, która była na tyle krótka, iż ku swojej radości mogłem odbyć ją z przysłowiowego buta. Do tego brak snu z ostatnich dni upomniała się o swoje prawa. Przez chwilę pojawiła się niedobra myśl: a może jednak wrócić na dworzec, kupić bilet powrotny, wsiąść do pociągu i spać, spać, spać… Odpędziłem ją szybko, bo jak wiadomo, nie można być miękiszonem.

Idąc do hotelu, chwaliłem w myślach nowoczesne technologie, bo dzięki nim – robiąc tylko niewielkie zakosy – poprowadziły mnie one do celu. Powoli też nadchodziły pierwsze wrażenia. Szedłem przez jakiś wielki i bardzo ładny park, a w najbliższej okolicy postawiano klocki nowoczesnych biurowców – mokry sen studenta trzeciego roku architektury. Tak będą wyglądać polskie miasta, z każdą perspektywą unijną coraz bardziej i bardziej będą upodabniać się do miast niemieckich i tu żadne Prusy ani Jaśkowiaki nic nie mają do rzeczy, taki jest "duch epoki" niestety, ale to opowieść na inny tekst. W ogóle – uprzedzając nieco dalsze wrażenia – Poznań (a właściwie jego szeroko rozumiane śródmieście) przez ten jeden dzień ukazał się moim oczom jako specyficzna mieszanka widzianych przeze mnie miast w Niemczech, trochę tych holenderskich, z lekką dosypką gry GTA. Okolice dworca i ten park w dziwny sposób skojarzyły mi się z najbliższym otoczeniem haskiego dworca Centraal Station. Może przez ten duży przeszklony biurowiec w pobliżu, przytulona ruchliwą estakadę i to że pociągi zdają się wjeżdżać w centrum miasta. Pewnie też przez ilość betonu i ścieżek rowerowych, sygnalizacji świetlnej, no i przez ten park. Może jedyną różnicą było to, że w centrum Poznania jest zdecydowanie czyściej niż w centrum Hagi, i podkreślam tu słowo „zdecydowanie”. Ale ogólnie stapiamy się, stapiamy. Aż w pewnej chwili zabrzmiały mi w uszach słowa syna Pawlaka, z "Samych Swoich" - tatko, czy to jeszcze Polska?

Zameldowałem się w moim miłym hoteliku, którego najważniejszą zaletą była lokalizacja. Miałem stamtąd doskonałą bazę wypadową na marszrutę, którą ustaliłem sobie dochodząc do siebie po zimnym prysznicu, jaki sobie z miejsca zafundowałem na otrzeźwienie. Kiedyś mogłem zwiedzać całymi dniami, a towarzyszący mi ludzie tylko czekali, aż w końcu się zatrzymam. Trasę którą chciałem iść zaznaczyłem sobie na goglach dość ambitnie, zamierzając nie korzystać z komunikacji miejskiej (ku mojemu pewnemu rozczarowaniu tramwaje w Poznaniu są teraz zielone). No i – znów lekko uprzedzę fakty – delikatnie mówiąc nieco przeliczyłem się z siłami. Ale o tym zaraz.

Póki co wjechałem w ten Poznań niczym – tak mówi też chyba wciąż młodzież – dzik w żołędzie. Sprężystym krokiem ruszyłem po prostu przed siebie. Wtedy też, gdy kierując się wewnętrznym kompasem, starałem się jak najszybciej dostać na rynek, przez głowę – nomen omen – przemknęło mi wspomnienie o mojej czapce z daszkiem, którą czasem zakładam na rower w deszczowe dni. Chciałem ją wziąć ze sobą do tego Poznania, ale wszyscy mi mówili, że będzie ładnie, i po co mi czapka. Zanim zdążyłem się jednak osobiście przekonać, o tym jak bardzo pomyliłem się w kwestii czapki, zgubiłem się pierwszy raz. Szedłem i szedłem przez kolejne uliczki, w gąszczu ludzi pędzących gdzieś we własnych sprawach, a każda kolejna najbliższa okolica w ogóle nie chciała być Starym Rynkiem. Ulice w Poznaniu charakteryzują się miejscowymi wzniesieniami, wcale nie jakimiś stromymi, ale dosyć szybko nadkruszyły moją – używając terminologię graczy komputerowych – skromną staminę. Mimo że dopiero zacząłem moją trasę, zacząłem odczuwać pierwsze zmęczenie.

Nie mogłem skorzystać z telefonu i internetowej mapy, bo słońce tak waliło, że wszystko tonęło w blasku. Szedłem więc dalej na czuja, i jak to się mówi – głupi ma zawsze szczęście. Wjechałem ze swoim plecaczkiem na plecach i lekko już oszołomionym spojrzeniem na plac rynkowy, prosto w potężną grupę dzieciarni skumulowanej w pobliżu zabytkowej budowli. Szybko uświadomiłem sobie, że ten budynek to ten słynny ratusz z równie słynnymi koziołkami. A dzieci te tak stoją tutaj i piszczą z radości, bo te koziołki najpewniej zaraz się pokażą. Spojrzałem na zegarek – za pięć dwunasta. No i załapałem się na trykające się koziołki, choć osobiście staram się zwykle unikać takich oczywistych atrakcji.

Koziołki zaliczone? Zaliczone...

 

Potem pokręciłem się trochę po rynku i okolicach. Starówka poznańska jest bardzo ładna – wiem że to co piszę, nie brzmi super entuzjastycznie, ale właściwie to tylko tyle mi przychodzi do głowy. Jest po prostu ładna i warto ją zobaczyć. Oczywiście nie mogło się obyć bez uwag politycznych. Kilkukrotnie zauważyłem mury kamieniczek upstrzone nasprejowanymi czerwonymi błyskawicami. Ale jeszcze lepsze – błyskawicę zauważyłem postawioną bezczelnie w miejskim pawilonie muzealnym stojącym niemal na środku rynku. No fantastycznie. Machnąłem na to jednak ręką.

O, a co to?

Poszedłem przed siebie -  jak powiedział mi internetowy podpowiadacz najładniejszą uliczką starówki, czyli Świętosławską. W pewnej chwili uderzyły mnie odbijające się od pierzei kamienic głośne takty fortepianowe i czyjeś kobiece gromkie uwagi. Okazało się, że jest tam szkoła baletowa.

 

No jest trochę germańsko, nie da się ukryć...

---

I wtedy siły opuściły mnie na dobre. Po prostu. Z boku musiało wyglądać to tak, że szedł człowiek z plecakiem przed siebie, ale coraz bardziej zwalniał i zwalniał, jak te takie elektroniczne robociki, którym kończy się bateria. Klapnąłem na ławkę i stwierdziłem, że nie jest dobrze. Siedziałem tak z godzinę i patrzyłem tępo na przewalające się wokół wycieczki. Jedyne co zjadłem to kanapka w pociągu, rano, ale była już prawie trzynasta. Uznałem, że muszę zrobić nawrót do hotelu, znów wziąć prysznic, poleżeć z godzinę, a potem ewentualnie próbować dalej. Nawet obiad przesunąłem na potem. Wiedziałem że z moją kondycją nie jest dobrze, ale żeby aż tak? Trzeba się wziąć za siebie.

Zrobiłem to jak zaplanowałem. Potem przekalkulowałem sobie tak – pojadę tramwajem na Ostrów Tumski, bo tego miejsca to ja na pewno nie odpuszczę, a potem coś zjem. Kupiłem sobie bilet, wsiadłem do zielonego tramwaju, i udałem się na miejsce, wysiadając na pobliskim rondzie Śródki, mam nadzieję, że nie mylę nazwy.

No i wycieczka na Ostrów Tumski to był strzał w dziesiątkę. Spacerowałem sobie spokojnie, nie forsując tempa i jak to się mówi kontemplowałem. Jest tam bardzo ładnie – znów posłużę się taką zgraną frazą. Katedra i jej okolice robią wspaniałe wrażenie. Każdemu polecam to miejsce jako turystyczną konieczność. Potem można pospacerować w kierunku śródmieścia, w okolicach Warty. Ciekawostka – kręcąc się tam i robiąc różne fotki, zorientowałem się, że jestem dokładnie na tej samej ulicy, którą uciekały przed kibicami te biedne dzieci chcące „demonstrować” pod Katedrą w czasie tej całej błyskawicowej hucpy.

Na Ostrowie Tumskim doszło do małego cudu – poczułem się tak, jakbym był wyspany jak stary kocur, a sił zdawałem się mieć mnóstwo. I tu popełniłem błąd kolejny. Uznałem, że dojdę do hotelu, via Stary Rynek i obiad, na nogach.

I tak sobie szedłem znów, po mieście, którego znam ani trochę. Poznań na mnie zrobił wrażenie miasta sporego, ale jednocześnie w swej centralnej strukturze dość zbitego, łudząc mnie jeszcze różnymi tablicami, że właściwie wszędzie mam blisko. I pewnie tak jest, ale jak się nie zna miasta, i idzie się po prostu przed siebie, to się wtedy błądzi i – last bat not list – nadkłada drogi. 

Słońce operowało całkiem ostro, była prawie szesnasta. A ja szedłem i szedłem, czując że coraz bardziej robię się opuchnięty od słońca (znów przypomniała mi się czapeczka z domu), moje nóżki coraz mniej chętnie dźwigają mój korpus, a żołądek domaga się w końcu obiadu. Jeśli ktoś kto to czyta jest z Poznania i widział w poniedziałkowe popołudnie na ulicy jakiegoś dziwnego typa, który idzie przed siebie trzymając się za szelki plecaczka i ciężko oddycha z nieco nieprzytomnym spojrzeniem, to mogłem to być ja.

 

 

---

Gdy potem, już leżąc w hotelowych piernatach, patrzyłem na mapę i zobaczyłem jakie kręciłem kółka i bączki po tym Poznaniu, to aż się złapałem za głowę.

Pół-żywy w końcu wtarabaniłem się znów na stary rynek i postanowiłem, że siadam w pierwszym lepszym ogródku i jem cokolwiek. Zamówiłem dużo jedzenia, choć planowałem coś klasycznie wielkopolskiego, to oczywiście tam mieli tylko albo spaghetti, albo schabowego z ziemniakami. Trudno – zjadłem schabowego. Co prawda był wielki jak wyrwana z chodnika trylinka. Potem wypiłem ze dwie herbaty, litr wody gazowanej i myślałem, że już na serio, długo się nie ruszę. Powinienem napisać podręcznik – jak nie zwiedzać.

Moja znajoma, która zna Poznań, zaleciła mi tez, żebym koniecznie poszedł zobaczyć te Stare Browary, czyli Kulczykową „świątynię rozpasania”. Myślałem, że za chwilę się rozlecę i nie ma mowy żebym tam lazł, ale okazało się, że te Browary są jakieś dwieście metrów od mojego hoteliku. To pokazuje jak nieprzytomny byłem w tym zwiedzaniu. Pokręciłem się tam trochę, ale powiem szczerze, że jakoś mi to miejsce tyłka nie urwało. Liczyłem że tam będzie chociaż Biedronka, bo chciałem sobie coś rezerwowo zakupić, na wypadek gdybym tego kotleta strawił do wieczora. No i może źle szukałem, ale Biedronki tam nie było. Była za to masa lanserskiej młodzieży porozkładanej na leżakach – w ogóle pomyślałem w pewnej chwili, że w Poznaniu, a właściwie jego centrum, jest cała masa młodych ludzi. Może to przez to, że to w końcu ośrodek akademicko-politechnikowy? Na dodatek ta młodzież jest cała wytatuowana. Ja myślałem swoją drogą, że w Warszawie królują tatuaże. Ale w Poznaniu widziałem ich zatrzęsienie. Albo może tylko mi się wydawało, i jest ich tam dokładnie tyle samo, co wszędzie. Zaskoczyło mnie też to, że w ogóle w centrum Poznania jest cała masa lansu. A ja trochę chciałem od niego uciec, ale chyba mi się nie udało. Aha, i w centrum Poznania więcej niż tatuaży jest hulajnog elektrycznych.

Wróciłem w końcu do hotelu, zahaczywszy jeszcze o pobliską Biedronkę, która od Browarów znajdowała się nieopodal. I to jest ciekawe doświadczenie, trochę jakby wyrwane z Harry’ego Portiera. Jesteś kilkaset kilometrów od domu, w obcym dla siebie mieście - nagle schodzisz na dół po schodkach, i jesteś jakby czarodziejską siłą zabrany do strefy eksterytorialnej, którą znasz jak własna kieszeń. Biedronka. Te same produkty, te same kasy, ten sam układ półek co u mnie w moim pierdziszewie. Czary.

Z pewnym przerażeniem w łazience, patrząc w lustro, zorientowałem się, że moja głowa tak do połowy szyi jest bordowa od słonecznego grilla, a niżej już jestem normalnie blady jak zwykle.

Rano zjadłem dobre śniadanie i oddałem klucze młodemu chłopakowi z recepcji, który o dziwo – miał na sobie maseczkę z czerwoną błyskawicą. Miałem godzinę do pociągu, i na spokojnie idąc tam, zorientowałem się, że ten dworzec to tak naprawdę maleństwo przytulone do ogromnego wieloryba galerii handlowej, która mogłaby połknąć i ten Kulczykowy Browar i nasze Złote Tarasy. Polazłem tam i kupiłem sobie na pamiątkę kufel z logo Lecha Poznań.

Ale było bardzo fajnie i dobrze byłoby kiedyś do tego Poznania wrócić, już na spokojnie i z głową…



tagi: poznań 

Marcin-K
9 czerwca 2021 20:52
32     1998    15 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Palimpsest @Marcin-K
9 czerwca 2021 21:23

Bardzo ładnie Pan to napisał,ale zmęczenie istotnie musiało dać się Panu we znaki skoro Warta już była Odrą.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Palimpsest 9 czerwca 2021 21:23
9 czerwca 2021 21:47

O rany... A co lepsze, miałem nawet przyszykowane zdjęcie z nazwą rzeki, i go nie wkleiłem. W ramach pokuty wrzuciłem je do relacji. Oczywiście Warta. Rzeczywiście musiało mi przygrzać bardziej niż myślałem.

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @Marcin-K
9 czerwca 2021 22:13

Witam. Proszę dać znać następnym razem. Pomożemy w zwiedzaniu. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Marcin-K
9 czerwca 2021 23:31

Bylam  w  Poznaniu...

...  kilka  razy,  nie  licze  przejazdow  przez  Poznan,  w  drodze  do  Krzyza  na  grzyby  razem  z  rodzicami,  ktore  mozna  tam  bylo  -  doslownie  -  kosic  kosa.  Kiedys  kolo  30  lat  temu  jezdzilam  tam  sluzbowo  na  Targi  Poznanskie,  ktorych  zabudowe  z  oktanormy  robilo  wtedy  moje   POLEXPO...  wolalam  tamten  Poznan  i  dzis  mam  go  w  milych  wspomnieniach.  Ten  dzisiejszy  to  nie  to.  Te  miasta  robia  na  "jedna  modle"  -  nie  podoba  mi  sie  to,...

...  ale  wpis,  Panie  Marcinie,  FENOMENALNY  !!!

Dzieki  piekne,  bo  czytalo  sie  i  ogladalo  super  extra  !!!

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @Marcin-K
10 czerwca 2021 08:46

Bardzo ładne zdjęcia.

Dobrze, że nie był pan samochodem, bo jeżdżenie po Poznaniu zaliczam do doświadczeń hardcorowych.

Następnym razem proponuję skierować swoje kroki w stronę Cytadeli.

zaloguj się by móc komentować

peter15k @Marcin-K
10 czerwca 2021 09:22

Będąc kiedyś w Poznaniu zadzwoniłem do kolegi znajomego sprzed lat  ( z okresu SPR na studiach ). Kolega jest bardzo dobrze sytuowany ( okres "środkowy Buzek" ) . Wypiliśmy kawę no i się zaczęło jak przyszło do płacenia ( ok 10 zł ).  Zauważyłem przerażenie w oczach a raczej ogromną niechęć. Oczywiście zapłaciłem ale wrażenie, że Poznaniacy są niezwykle "oszczędni" pozostało. Poza tym nabyłem potem rogale świetomarcińskie - znakomite.  

zaloguj się by móc komentować

Mathias92 @Marcin-K
10 czerwca 2021 10:39

Poznań bardzo piękne miasto, ciekawy jest odbudowany zamek królewski, nie rozumiem ludzi którzy krytykują odbudowę i rekonstrukcje zabytków. Lepiej aby zamiast budowli rosły krzaki i sterczsł jeden kikut z cegieł? Warto zobavzyc też Kalisz, Leszno, Rawicz ogólnie cała Wielkopolska jest urokliwa. 

zaloguj się by móc komentować

Fotospa @Marcin-K
10 czerwca 2021 11:19

melduję, że tramwaje w Poznaniu nigdy nie były niebieskie - zawsze zielone (z wyjątkiem szrotu otrzymanego kiedyś za darmo chyba z Holandii).

Bardziej ohydnego dworca niż w Poznaniu nie widziałem nigdzie - garaż podziemny pod galerią handlową i to bez bocznych ścian...

zaloguj się by móc komentować

z-daleka @BetonKielbasaMydlo 10 czerwca 2021 08:31
10 czerwca 2021 12:23

Przepraszam, że tak bezceremonialnie zapytam ... czy pan z "tych " poznaniaków co wyjeżdżają na weekendy do puszczy Noteckiej  i  imprezują , by później wracając- wyrzucają wszystkie śmieci do lasu, a zdesperowani ludzie mieszkający w pobliskich wioskach wystawiają szyldy w lasach z apelem o kulturę osobistą . Proszę pana ten portal to nie sklep monopolowy a autor tego tekstu nie jest sprzedawcą 

zaloguj się by móc komentować

atelin @Marcin-K
10 czerwca 2021 12:26

Fajna przygoda, pozostaje zaproponować Wrocław.

Poza tym moją uwagę przykuły idealne torowiska tramwajowe. Z wrocławskiego punktu widzenia można się tylko zapytać: MOŻNA?

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Marcin-K
10 czerwca 2021 14:01

Dodałem jeszcze jedno zdjęcie z Ostrowa Tumskiego, z tego mostu z kłódkami...

 

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @atelin 10 czerwca 2021 12:26
10 czerwca 2021 14:06

Przyznaję się szczerze, że Wrocław odpadł w półfinale eliminacji mojego wyboru, ale tylko dlatego, że z kolei we Wrocławiu byłem w swoim zyciu razy co najmniej kilka. Co prawda też to było już dawno, bo w technikum, ale pamiętam bardzo dużo z tego wyjazdu. Potem byłem weWrocławiu raz jeszcze już na początku mojej "kariery" zawodowej, na przełomie wieków, ale to słowo "byłem" trzeba wziąć w poważny i zarazem mocno monty pajtonowski cudzysłów. Zostawię sobie tę anegdotę na ewentualną wizytę po latach, bo taką też planuję - załóżyłem sobie, że trochę tę Polskę postaram się tak punktowo poodwiedzać. W ogóle mam strasznie zaniedbaną naszą ściane wschodnią. Nie byłem ani w Białymstoku, ani nawet w Lublinie. Byłem dwa razy w Rzeszowie i bardzo mi się podobało. Aha, byłem też lata temu w Zamościu, i uważam że to miasto powinien każdy zobaczyć, bo jest jednym z najbardziej - jak to mówią teraz nasi pingliszowcy:" underrated miast w Polsce.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Fotospa 10 czerwca 2021 11:19
10 czerwca 2021 14:09

A to też mogło mi się pomerdać wszystko z dawnych czasów. Tak coś czułem że ta historia jest zbyt mglista, by ją przywoływać. Mogłem ją zastąpić inną- jak w dzieciństwie byliśmy z rodzicami na wakacjach nad morzem. Moja mama pracowała na kolei  i dostaliśmy do dyspozycji ośrodek PKP gdzie jak się okazało były też rodziny z Poznania. W ogóle nie chcieli się z nami, dzieciakami z okolic Warszawy integrować, ich rodzice również. Pierwszej nocy moja mama wywiesiła pranie na sznurku, i rano mieliśmy wszystkie rekawy pozaszywane:)

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Mathias92 10 czerwca 2021 10:39
10 czerwca 2021 14:11

Bo wszystko ma swój czas i miejsce, no i kontekst. Ten związany z Pałacem Saskim jest nieco niezręczny. Ale to temat na inną dyskusję.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @peter15k 10 czerwca 2021 09:22
10 czerwca 2021 14:13

Ja z kolei kilka lat temu (to znaczy firma w której pracuję) współpracowałem z architektami z Poznania i jedno mnie uderzyło - jeszcze nigdy, od żadnych architektów, nie dostawałem plików w wersji elektronicznej tak uporządkowanych, odpowiednio ponazywanych, z opisanymi rewizjami itp. Myślałem że nie ma takiego bajzlu w tej kwestii którego architekci nie umieliby dokonać. A ci z Poznania mnie mało nie zrzucili ze stołka tym pedantyzmem.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @ewa-rembikowska 10 czerwca 2021 08:46
10 czerwca 2021 14:14

Dziękuję.

Nie - ja lubię zwiedzać pieszo, więc na takie wypady nigdy nie wybieram sie autem.

BYłem już bardzo blisko tej Cytadeli, ale mnie gdzieś nagle coś ściągnęło z trajektorii:)

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Paris 9 czerwca 2021 23:31
10 czerwca 2021 14:17

Dziekuę bardzo:)

Tak, te wszystkie duże miasta, bez względu na miejsce lokalizacji bardzo się ze sobą zaczynają zlewać, bo są finansowane z tych wszystkich grantów, funduszy itp. I wszędzie zaczya się robić to samo. Zadbane starówki z tłukącą się gdzieniegdzie muzyką, przewalające się tłumy pijanej młodzieży, i wszędzie tablice z piktogramami w rodzaju WrocLove itp. Brakuje trochę podkreślania specyfiki danego miasta. Choć w Poznaniu akurat mnie jako człowieka zajmująceog się architektura, czyli przestrzenią, ujęło to że na placu rynkowym panuje idealny porządek - ogródki knajp są ładnie rozłożone po obwodzie placu i wszystkie wyglądają tak samo, bez krzykliwych reklam itp.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @K-Bedryczko 9 czerwca 2021 22:13
10 czerwca 2021 14:18

Dziekuję za ofertę - ale uprzedzam, ja potrafię być czasami męczący, żeby nie powiedzieć irytujący, więc proszę to jeszcze przemyśleć:)

zaloguj się by móc komentować

ziemski @Marcin-K
10 czerwca 2021 17:10

Bardzo ciekawa relacja i świetne zdjęcia.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Marcin-K 10 czerwca 2021 14:06
10 czerwca 2021 18:32

Rynek w Rzeszowie bardzo mi się podobał, a samo miasto takie bardziej chaotyczne.

zaloguj się by móc komentować

Art @Marcin-K
10 czerwca 2021 19:08

Piękny opis miasta,dziękuję.Czy może Pan podać nazwę tego hotelu?Oczywiście,jeśli hotel zasługuje na to.Właśnie za miesiąc tam się wybieram.

zaloguj się by móc komentować

takitam @Marcin-K 10 czerwca 2021 14:06
10 czerwca 2021 21:27

A właśnie we Wrocławiu są niebieskie tramwaje, o czym kiedyś wiedziała cała Polska dzięki piosence Marii Koterbskiej. W wideoklipie nietrudno zauważyć również tramwaje czerwone, ewidentnie wrocławskie, na co wskazuje tablica kierunkowa "Plac Grunwaldzki". Jak podaje Wikipedia, w 1952 roku tajną (!) dyrektywą ustalono obowiązującą w całej Polsce tramwajową kolorystykę czerwono-żółtą. Do tradycyjnego błękitu powrócono dopiero w 1973 roku, Znaczy, do relatywnie nowej, świeckiej tradycji, jako że za Niemca po Wrocławiu/Breslau jeżdziły wagony... piaskowe. Czemu w 1946 roku przemalowano je na niebiesko? Jest parę hipotez, a wszystkie niezbyt przekonujące. Może jakiś historyk transportu miejskiego kiedy się tym zajmie. ;)

zaloguj się by móc komentować

Paris @Marcin-K 10 czerwca 2021 14:17
10 czerwca 2021 22:50

Tak...

...  to  za  te  "dotacje"  Lunijne  taka  obrzydliwa  urawnilowka...  ogarniete  centra  miast,  wszedzie  mnostwo  reklamy,  do  tego  info,  ze  ten  cOT-miUT  to  za  dotacje,  a  poza  centrum  SYF...  naogladalam  sie  tej  detej  i  tandetnej  "nowoczesnosci"  troche  we  Francji,  szczegolnie  w  Bretanii  !!!

Szkoda,  ze  ten  NOWOCZESNY  SYF  zadomawia  sie  takze  w  Polsce.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @takitam 10 czerwca 2021 21:27
11 czerwca 2021 08:21

Najwyraźniej musiało mi się z Wrocławiem pomylić, jeśli chodzi o te niebieskie tramwaje.

Teraz jeśli chodzi o kolory jednostek komunikacji miejskiej panuje u nas spora swoboda i w różnych miastach są one różne. Nie wiem, czy to dobre czy złe. Np w Holandii gdzie się nie pojedzie tramwaje i autobusy wyglądaja tak samo, i można używać jednej i tej samej karty miejskiej. Oczywiście Holandia jest mniejsza, to wielkość naszego województwa mazowieckiego i łatwiej o ujednolicenie. Z drugiej - takie ujednolicenie pozwala zachować spójność choćby pozorną:) Ale z drugiej strony byłem bardzo zawiedziony że np w Łodzi czy Krakowie są takie same tablice nazw ulic jak w Warszawie. I tutaj znów - w Holandii wszędzie, w całym kraju sa one takie same i niby też to jest ok, jesli ktoś lubi porządek i spójność, a z drugiej strony, my nie jestesmy Holandią i u nas jest większa różnorodność przestrzenna i geograficzna. I w Poznaniu oni mają swój unikalny wzór tablic - choć jego estetyka jest dla mnie dyskusyjna.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Art 10 czerwca 2021 19:08
11 czerwca 2021 08:24

Nie wiem, czy powinienem robić to tak publicznie, bo to w końcu reklama za którą nikt nam nie płaci - spróbuję podać go na pocztę prywatną. Ale w ogóle bardzo polecam ten hotel, każdemu kto nie chce wywalać dużych pieniędzy, a nie musi mieć tez zbytków. Hotel jest prosty, ale czysty, obsługa sympatyczna, pokoje mają wszystko co trzeba, nie ma tam żadnej patologii. Cena w stosunku do rewelacyjnej po prostu lokalizacji - parę minut spacerkiem na starówkę i do dworca - jest absolutnie tutaj kluczowa.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @tadman 10 czerwca 2021 18:32
11 czerwca 2021 08:26

Mo jest ono ttakie trochę niepoukładane, ale mnie ogólnie zachwyciła jego atmosfera. I choć nie jestem fanem gór, majaczące w oddali wzniesienia robią wrażenie. Wiadomo - nie jest to Poznań, Warszawa czy Gdańsk, w sensie intensywności, ale jeśli ktoś szuka miasta spokojniejszego ale takiego w którym wszystko jest, co trzeba, to jest to miejsce do rozważenia. I tu dochodzi jeszcze lokalizacja - Rzeszów to miasto dobre dla ludzi, którzy lubią żyć troche na uboku i sobie to cenią, a ja jestem właśnie taką osobą.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @ziemski 10 czerwca 2021 17:10
11 czerwca 2021 08:27

Dziękuję. Zrobiłem ich troche i musiałem tutaj się ograniczać, bo za dużo zdjęć na blogu nigdy mu dobrze nie robi, ale najchętniej bym wrzucił wszystkie.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Art 10 czerwca 2021 19:08
11 czerwca 2021 08:30

CHyba udało mi się wysłać do Pana wiadomość

zaloguj się by móc komentować

Art @Marcin-K 11 czerwca 2021 08:30
11 czerwca 2021 11:38

Dziękuję pięknie za info.I czekam na następną notkę.

zaloguj się by móc komentować

tadman @Paris 10 czerwca 2021 22:50
12 czerwca 2021 01:18

Zanurzeni w naszej codzienności nie zauważamy zmian, ale ludzie z zewnątrz już zauważają zmiany. Bardzo podobała mi się opinia Rosjanki mieszkającej u nas już ponad piętnaście lat i zauważyła to samo co Ty, że w ciągu tego czasu Polska straciła wiele ze swej tożsamości i coraz bardziej staje się zachodnia, czyli bardziej "nowoczesna".

zaloguj się by móc komentować

Paris @tadman 12 czerwca 2021 01:18
13 czerwca 2021 22:05

Niestety,...

...  jestesmy  "papuga  wsrod  narodow",...  do  tego  bardzo  NADGORLIWA  !!!

Nasladownictwo  w  TANDECIE  wszelakiej  jest  naprawde  duze  i  mnie  osobiscie  wprost  poraza  i  przeraza,...  a  przeciez  jestesmy  narodem  naprawde  i  zdolnym,  i  pracowitym,  i  pomyslowym,...

...  ale  i  okropnie  zakompleksionym  !!!

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować