Ten tak chutliwie używany przez "mejnstrimowych" publicystów teflon w przypadku PiS-u zdziera się w niemal identycznych w sensie podziału interwałów sekwencjach. Jest sobie przez dłuższy czas cisza, sondaże stoją w miejscu jak polski piłkarz w Ekstraklasie na boisku, aż tu nagle zaczynają mnożyć się tak zwane "wpadki". Czy to przypadek, czy nie, nie mnie oceniać, w każdym razie problemy PiS-u łączą się zawsze w pęczki większe i mniejsze. Ogólna krytyka poczynań Prawa i Sprawiedliwości wtedy wzmaga się z podwójną siłą i wydaje się, że nie ma bata - już jutro, najdalej pojutrze po PiS zostaną tylko - jak to było w którymś ze skeczów Kobuszewskiego - paszport i kapcie. Potem jednak na scenę wkracza nasza słodka opozycja i trendy szybko się odwracają, bo tam już nie ma granicy której nie da się przekroczyć jeśli chodzi o - no właśnie, jak to nazwać? Głupotę? Cynizm? Rympał? Każda odpowiedź zapewne jest zła, bo oni muszą mieć w tym albo jakiś plan albo po prostu takie a nie inne przychodzą rozkazy dzienne - nie kupuję bowiem teorii, że oni są tylko i wyłącznie durniami. W każdym razie opozycja robi "meksyk" i wtedy PiS, niczym wybiegany w listopadowym parku pies otrzepuje się z błota, liści i najróżniejszych, pardon, gówien i dalej mknie przed siebie wesoło z nieprzemierzalnym ludzkimi zmysłami błyskiem niewinności i szczenięcego żaru w ślepkach.

Nie inaczej jest teraz. Poszła cała seria - a to pedofile, a to Szumowski, a to Kazik, a to Sasin i wybory, a to "coś tam, coś tam". Wszystko to zostało zostało w sensie politycznym skasowane przez samego tylko Trzaskowskiego i ciągnącego za nim z ponurą miną Budkę podtrzymywanego pod ramię przez schlanego malwazją Tuska. PiS wraca do swojej szarej ligowej rzeczywistości, media wspierające już też nabrały starej dobrej pewności siebie. Wiadomo jednak, że nie ma takiego teflonu, który w warunkach gry zaproponowanych niegdyś przez ... (i tu można sobie wstawić dowolnie: Magdalenkę, CIA, Rockefellera, masonów, Michnika, a nawet "żoliborskich gówniarzy w krótkich spodenkach") nie pokrył się w końcu uroczymi rdzawymi pasmami. Nie oszukujmy się, nawet taka stara - ściągam to od Przemsy, więc liczę że się nikt nie poczuje dotknięty - "pisda" jak ja odczuwa ósmym zmysłem, że "niesmak pozostał" (jeśli ktoś nie pamięta a życzy sobie, to mogę potem ten kawał opowiedzieć w komentarzu). Chodzi mi tu praktycznie tylko o naszego niedospanego Szumcia i jego czyste jak łza publiczno-prywatne peregrynacje.

Mamy tu typowy myk - wszystko w ramach prawa, wszystko zgodnie z duchem czasów, z kwitami, papiren, stemplami i właściwie to nie ma się do czego przyczepić. No ale jednak ten niesmak jest. I nie chcę się tu rozwodzić nad kwestią - Szumcio winny czy nie. Szkoda czasu.

Jako pisda chcę trochę tutaj odwrócić tego pisowskiego psa ogonem. Jest to nawyk być może nieco cyniczny, ale cóż - nabyłem go przez lata funkcjonowania w otoczeniu zwartymi kordonami leminżerii i wojami plemienia Wilanowian z lekką domieszką coraz bardziej "jazzy" w warszawskich open space'ach ideowej prawicy, wszak antypisior to antypisior, czyli - mówiąc językiem kibolskim - bracia po szalu. Nie bardzo więc mogę sobie pozwolić na rzucone lekką ręką stwierdzenie: ok, nie udało się, przepraszam, odszczekuję i nigdy więcej na PiS nie zagłosuję. Skoro na co dzień widzę, że nie ma takiego szmaciarstwa i przekrętu, który rozmaici ludzie z pieśnią Lennona na ustach nie kryliby i nie relatywizowali, to czemu ja nie mogę zrobić raz na rok tak samo?

Wydaje mi się, że to że w PiS-ie powstał problem z Szumciem wynika z prostej przyczyny, o której właściwie już tu wspomniałem. Tak wygląda polityka w Polsce i tak zostały skonstruowane partie polityczne. Umówmy się, żeby tam się dostać - a mam na myśli nie doły partyjne rozklejające plakaty, choć i tam raczej harcerzy się nie przyjmuje - trzeba dysponować całym zestawem odpowiednich parametrów. Stawiam pytanie: czy da się powołać na ministra kogoś spoza karty dań? Nie da się. Nawet prezes tego nie przeskoczy. Można wybierać tylko i wyłącznie z ludzi, którzy się kręcą od lat przy różnych stołkach, fundacjach, grantach i innych wynalazkach. Można ewentualnie tylko zamknąć oczy, wybrać i liczyć że bomba na której delikwent siedzi wybuchnie albo za lat kilka albo będzie to jakiś niewybuch, który rozbroi potem Kurski z Sakiewiczem.

Od samego początku patrzyłem na Szumcia i myślałem tylko o tym, kiedy w końcu się to wszystko niesmacznie skończy. Legendowana właściwie przez wszystkie media turbo-kariera niedospanego ministra od maseczek to właściwie gotowy scenariusz na studium upadku. Nawet moje kochane lemingi go broniły i mówiły, że to "jedyny porządny pisowiec". Teraz nic nie mówią, tylko się dziwnie uśmiechają, pierwszy raz zresztą od dawna.

Efekt ostateczny? Nic nie ma tak de facto. Ani zarzutów, ani Szumcia w kajdankach, ani niczego w podobie. Jest niesmak tylko ale z niesmakiem wszyscy jesteśmy zapewne już obeznani. No ale skoro Kidawa może mówić, chyba w dniu wczorajszym, że "trzeba zatrzymać PiS", to niech nikt nie liczy na jakiś twist w tej sprawie. Mnie wciąż wydaje się, że ten rząd mimo różnych kwasów, jest o niebo lepszy niż ten poprzedni z lat 2005-2007. Już sam fakt że się tak długo utrzymał na nogach to jest plus. Nawet jeśli ten w końcu wyrżnie mordą o chodnik, to pocieszam się tym, że ten następny prawem serii - o ile Budka wszystkich, ha, ha, nie pozamyka - będzie jeszcze lepszy.

---

tagi: pis 

	Marcin-K
	28 maja 2020 09:04

46     2409    5 zaloguj sie by polubić