-

Marcin-K

Wielcy Socjaliści i Armand, który połknął kluczyk.

Udając się w piątek do pracy zachowałem się trochę jak bohater kreskówki. Szedłem przed siebie w kierunku stacji wukadki i nieco się wówczas zamyśliłem. Nagle zatrzymałem się i bez zastanowienia cofnąłem się dobre czterdzieści metrów, choć groziło mi spóźnienie. Musiałem jednak upewnić się, że to co mignęło mi przed oczami rzeczywiście istnieje. A jednak. Na drzwiach biblioteki miejskiej wśród wielu innych cennych informacji wisiał sobie taki oto plakat:

[Tutaj muszę wszystkich najmocniej przeprosić. Chciałem wkleić odpowiednie zdjęcie, ale pomimo wielu prób nie udało mi się to. Mam zdjęcie, jest wrzucone na fotosik, mam kod URL, ale nie wchodzi. Coś robię źle - jeśli jakaś dobra dusza mogłaby mi w tym pomóc, byłbym wdzięczny. Tymczasem: Na zdjęciu widać fragment plakatu z dużym zdjęciem Józefa Piłsudskiego, jeszcze większym napisem "Wielcy Socjaliści", oraz z reklamą książki o tym samym tytule wraz z zapowiedzią spotkania autorskiego. Link: http://www.pruszkow.pl/dla-mieszkancow/edukacja/wydarzenia/rola-pps-w-odzyskaniu-niepodleglosci]

Myśl o Wielkich Socjalistach nie chciała się już dać odpędzić przez resztę dnia. Pójście na zapowiadane spotkanie nie wchodziło w grę z powodów nazwijmy to osobistych. Został mi tylko internetowy stalking. Google poszło w ruch. Na oficjalnej stronie miasta Pruszkowa znalazłem reklamę owego socjalistycznego eventu. Gościem głównym miał być nieznany mi dotąd Andrzej Ziemski, działacz PPS-u, ale i autor książki „Wielcy Socjaliści” oraz redaktor nieznanego mi dotąd periodyku „Przegląd Socjalistyczny”. Oto skopiowana z miejskiej strony reklama książki.

 

Książka „Wielcy Socjaliści” to praca zbiorowa 17 autorów publikacji, które w latach 2004-2017 wypełniały łamy głównie kwartalnika „Przegląd Socjalistyczny”. To 450 stron fascynujących życiorysów ludzi, którzy współtworzyli polską rzeczywistość przez ostatnie 125 lat.

Indeks nazwisk zawartych w książce liczy ponad 700 pozycji.

Książka ta, to ważny dokument ukazujący wielki wkład ludzi polskiej lewicy w  walkę o niepodległość i sprawiedliwość społeczną. Przybliża ona sylwetki wielu nieznanych polskich bohaterów, pozwala również rozszerzyć wiedzę na temat tych, bardziej znanych.

Książka ta, to obowiązkowa lektura, szczególnie dla młodzieży, która potrzebuje dostępu do prawdziwej historii Polski i tradycji narodowej, wyznaczanej również przez ludzi spod znaku Polskiej Partii Socjalistycznej.

Andrzej Ziemski

Po sekundzie już znalazłem się na stronie internetowej „Przeglądu Socjalistycznego”. Muszę przyznać, że bawiłem się tam bardzo dobrze. Są tam felietony, życiorysy Wielkich Socjalistów pełne świadectw ich uczestnictwa w ciężkiej robocie przy odzyskiwaniu niepodległości, czym parali się już wtedy, gdy Jarosława Kaczyńskiego jeszcze nie było na świecie, ani nawet nie był on przedmiotem bardzo dalekosiężnych zamiarów. Niestety, nie miałem wiele czasu, więc wpadłem tam jak po ogień, nie wykluczone jest w związku z tym, że po prostu miałem pecha trafiając na wywiad z panem Armandem Ryfińskim narzekającym na czarne charaktery lewicy w postaci samego Palikota i jeszcze bardziej samego Millera. Przykro mi bardzo, ale mimo moich najszczerszych chęci nie jestem w stanie potraktować serio niczego, co reklamuje złote myśli tego typu person. I obwieszanie ścian portretami socjalistycznych, romantycznych bohaterów, choćby by był to sam Piłsudski, nie zmieni tu nic a nic.

Zdążyłem jeszcze przemknąć przez PPS-owską publicystykę. Jest tam naprawdę wiele smakołyków, ale jakoś tak się złożyło, że jako pierwszy napatoczył mi się tekst pana Mariana Kogola, doktora ekonomii i działacza lewicowego, pod tytułem: „Niektóre elementy lewicowego programu – którego nie ma”. Dziwna stylistyka tytułu nie zniechęciła mnie i skonsumowałem go w całości. Jego zasadniczą treścią jest zarzut w stosunku do tak zwanej nowej lewicy, że zbyt mało zajmuje się gloryfikacją dokonań PRL-u pozwalając jednocześnie na okładanie go prawicowcom. Ale jest tam też coś, co zaskoczyło mnie wcale nieźle. Marian Kogol próbuje rozstrzygnąć taką oto kwestię: czy PiS zabrał lewicy wszystkie zabawki? Odpowiedź jaką nam udzielił autor może być zaskakująca, choć zapewne nie da ona rady przekonać tych, co nie dadzą się przekonać, choćby nie wiem co.

 

„Tym najbardziej zabranym tematem – trzeba przyznać i nader chwytliwym programowo – jest program 500 +, a także w pewnym stopniu „mieszkanie na wynajem”. Jest oczywiście jeszcze kilka innych zauważalnych społecznie działań wspomnianej partii – jednakże na pewno o mniejszym znaczeniu. Trzeba przyznać, że to pierwsze zostało bardzo pozytywnie przyjęte przez dość szerokie kręgi tej części społeczeństwa, które jest tym osobiście zainteresowana, czyli rodziny zwłaszcza wielodzietne. Program ów ( 500 +) choć sam w sobie pozytywny, w niedalekiej już przyszłości będzie przynosił coraz większe kłopoty budżetowe. Jednakże póki co działa na korzyść ekipy rządzącej.”

 

Ups. Słyszycie to? Socjalista Marian Kogol obawia się o to, że polityka pro-społeczna może przynieść kłopoty budżetowe. Czyżby to był ukryty Korwinista? Niemożliwe. Generalnie z tegoż obszernego tekstu – okraszonego cytatem z niejakiego Rousseau: „...Władza pochodzi od ludu, a nie od Boga…” – wynika tyle, że PiS jedynie chce udawać socjalistów, ale nie ma mowy, żeby dało się ich zapisać do tego poczciwego saloniku dla społecznie wrażliwych państwowców i niepodległościowców. Dlaczego, jak tak się godzi? – ktoś zapyta. Ano dlatego, że zdaniem doktora Kagola generalnie nie za bardzo da się o nich powiedzieć, że lubią PRL. Do tego tolerują enklawy biedy, służbę zdrowia dla zwykłych ludzi mają tam, gdzie lepiej nie wiedzieć, wyzysk pracowników to dla nich żaden temat i w ogóle nie obchodzi ich los ludzi umierających na ulicach w oczekiwaniu na karetkę. Jedynym sprawiedliwym, który rozumiał takie kwestie, to znów opinia doktora Kagola, był Piotr Ikonowicz. No i jeszcze ta polityka zagraniczna...

 

„Z jednej strony obserwujemy  niespotykany wręcz uwłaczający naszej godności popis wasalizmu w stosunku do Ameryki – z drugiej zaś, ciągłe promowanie nienawiści do naszego największego sąsiada, Rosji.”

 

Zdziwiony byłem już tylko tym, że w całym tym tekście nie padł zarzut, że politycy PiS-u klękają przed biskupami ichcą zaglądać ludziom do łóżek. Ale to może dlatego, że dr Kagol nie mieścił się w limicie znaków. Tak przynajmniej to sobie tłumaczę.

Z tego wszystkiego płynie, przynajmniej jeśli chodzi o mnie, tyle, że jeśli któryś z PiS-owców (czyli rzecz jasna krypto-socjalistów o czarnych podniebieniach) liczył na to, że uda się kiedyś na ekumeniczny Marsz Przyjaźni, gdzie uda mu się wrócić do swoich ponoć twardo lewicowych i czerwonych korzeni, to jeszcze nie teraz. Wygląda na to, że Panteon Wielkich Socjalistów jest póki co zamknięty na cztery spusty. Kluczyk skradł doktor Kagol, a Armand Ryfiński go wziął i połknął.

 

http://przeglad-socjalistyczny.pl/

 

 



tagi:

Marcin-K
25 marca 2018 16:08
4     979    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Maryla-Sztajer @Marcin-K
25 marca 2018 16:47

Jak to? Zandberga pomineli? A poglądy identyczne. Może jakąś schizma w socjalistycznym mateczniku 

.

 

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Maryla-Sztajer 25 marca 2018 16:47
25 marca 2018 16:58

Zandberg na lewicy, to chyba ktos taki jak Kukiz na prawicy. On się cały pręży, ale jakoś nie umie zdobyć zaufania Czarzastego.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @Marcin-K 25 marca 2018 16:58
25 marca 2018 17:07

Młody Wildstein mu rękę pomocna podawał  kilka miesięcy temu.

Ktoś mi to mówił. ..co na to Zsndberg ..nie wiem.

.

 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Marcin-K
25 marca 2018 20:18

"Na zdjęciu widać fragment plakatu z dużym zdjęciem Józefa Piłsudskiego, jeszcze większym napisem "Wielcy Socjaliści", oraz z reklamą książki o tym samym tytule wraz z zapowiedzią spotkania autorskiego."

Świetnie. Niech towarzysze tak dalej trzymają. To ogromna pomoc, rzecz jasna, w budowaniu prawdziwego obrazu 100-lecia naszej niepodległości.

Kiedyś zaprosił mnie do współpracy jakiś młody lokalny esledowiec, żeby zrobić razem jakiś wykład, czy coś takiego. Ja się zgodziłem, ale dopiero po moim awansie, który miał nastąpić wkrótce, inna rzecz że został zastopowany. Pogadaliśmy sobie. Na pożegnanie chciałem mu powiedzieć coś miłego i palnąłem: Spotkać uczciwego socjalistę, to naprawdę duży zaszczyt. Chłopaki miały miny jakieś nie takie, ale ja się nad tym nie miałem czasu zastanowić, ukłoniłem się ładnie i poszedłem sobie, i dopiero po kilku miesiącach wróciło to do mnie jako echo wspomnienia. I się uśmiechnąłem do siebie z niejakim zadowoleniem.  

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować