Oczywiście u nas raczej człowiek się tego nie dowie (takie newsy przelatują przez nasze media jak przez durszlak), ale spieszę uprzejmie donieść, że we wtorek około sto ciągników rolniczych ruszyło w kierunku Hagi, co wystarczyło, by poważnie zakłócić ruch drogowy na autostradach i obwodnicach, a obiecują holenderscy rolnicy jeszcze szereg różnych ciekawych eventów o wdzięcznej nazwie "demonstracja". A co to się tam stanęło, ktoś zapyta. Ano stało się to, że w końcu holenderscy rolnicy - tak mówią - nie wytrzymali nieustannego medialnego napierniczania w rolnictwo, zwłaszcza produkcję mięsną. To tam właśnie funkcjonuje od lat mała, ale krzykliwa i potrafiąca psychicznie zmaltretować resztę polityków w Holandii partia PvVD czyli po naszemu, uwaga, uwaga, atencjon, Partia dla Zwierząt. Pisałem już czas jakiś temu o tym czymś i o jej liderce Marianne Theme, której - z pozoru - największym osiągnięciem było wywalczenie zakazu sypania trutki na szczury w parlamencie holenderskim. Jednakże partyjka ta potrafi na przykład zmusić poszczególne miasta do ogłaszania tak zwanych alarmów klimatycznych, choć głównym ich celem jest produkowanie czarnego pijaru wobec branży rolniczej i mięsnej. Oczywiście dzieje się to wszystko w ramach krucjaty ekologicznej. Na dodatek pomiędzy przepychanymi ustawami dotyczącymi zakazu hodowli zwierzątek futerkowych, pokazywania zwierząt w cyrku i sprzedawania zwierząt ludziom poniżej 16 wieku (ale rzecz jasna nie ma problemu żeby już dwunastolatki wiedziały co to kondom) forsuje się prawodawstwo mające docelowo zniechęcić kogokolwiek do brania się za hodowlę zwierząt do uboju. Od 2013 nie wolno zakładać nowych farm zwierząt futerkowych, a w 2024 w ogóle nie będzie tego można tam robić. Czyli można powiedzieć, że PvVD mała, ale wariatka. Potrafi narzucić reszcie establiszmędu holenderskiego swoją opinię, którą potem gęgają wszystkie miejscowe Stuhry i Jandy. Oczywiście, wiem, zaraz usłyszę, że u nas PiS robi to samo, bo prezes chce zakazać uboju rytualnego czy czego tam. Nie, nie robi tego samego. PiS nie chce wprowadzać praw zwierząt do konstytucji, ani wbrew temu co opowiadają rozmaici "prawicowcy" nie walczy z przemysłem rolnym. A do tego sprowadza się działalność PvVD w Holandii - i tak jak zwolennicy aborcji epatują ciężkimi przypadkami jednostkowymi, tak ekopatolodzy masakrują ludzkie masowe emocje przypadkami wyrzucania piesków i kotków do lasu, co prowadzi do zaostrzania przepisów i czynienia ze zwierząt istot, dla których należy stworzyć osobne prawodawstwo - gdy już pranie mózgu będzie zakończone, wtedy najpewniej wezmą się na całego za przemysł rolny i ubój. Kto za tym stoi, czyje pieniądze i jakie intencje? Nie wiem i nie dowiem się.

Tak czy siak holenderscy rolnicy wsiedli w drogie ciągniki i zablokowali trasę. Oczywiście nie zrobili tego sami z siebie. Ktoś ich do tego poderwał. Kto? No pachnie to naszą swojską leperiadą, którą do dziś odtwarza się w różnych odsłonach. W Holandii ma to być BoerBurgerBeweging (Ruch Obywateli Rolników). W założeniu chcą oni być odpowiedzią na PvVD i ich ekopatologiczny pijar. Holenderską leperzycą ma być Caroline Van de Plas, redaktor periodyku o wielce wymownej nazwie "Pig Business". No wiadomo - tam mieli Marianne (niedawno ustapiła ze stanowiska - co ciekawe, krążą plotki, że zmuszono ją do tego przez jej zbyt autorytarne zapędy), to ci mają Caroline. Tam kobita, to i tu musi być kobita. No i rzecz jasna to wszystko, podobnie jak w Partii dla Zwierząt dzieje się "spontanicznie".

Pytanie, czy tego typu ruchy jak blokowanie autostrad i irytowanie ludzi - moja siostra w piątki, gdy wraca z pracy pod Amsterdamem do Hagi potrafi stać na wielopasmowej autostradzie w prawie dwugodzinnym korku - i tak już zmęczonych dojazdami w trójkącie Rotterdam-Haga- Amsterdam, to jest działanie tylko głupie, czy może po prostu z założenia prowokacyjne? Nie mam zielonego pojęcia, ale nie sądzę by zapychając Hagę ciągnikami rolniczymi da się poprawić wizerunek rolnika mordowany w mediach holenderskich przy każdej okazji. Szczerze mówiąc, nie sądzę i znając charakter polityki w Holandii mamy tam do czynienia z jakąś przepychanką biznesowo-kredytową. Ktoś komuś chce wyrwać z ręki nóż rzeźnicki i samemu nauczyć się oprawiać tuszę. Skąd my to wszystko znamy, chciałoby się zapytać. Przecież u nas też była AgroUnia, z młodym "Lepperem" na czele, która miała być partią "Prawda", ale potem zmieniła się w "Zgodę". Czy aby może gdzieś ktoś napisał jakiś tajemny e-book pt. "jak założyć spontaniczną partię agrarną", a potem kompromitować rolnictwo tylko inaczej? Na przykład rozjeżdżając niby przypadkowo wiewiórki kołami ciągnika na protestach? Albo wywalając płody rolne na asfalt? Albo nadając jej nazwę przypadkowo zbieżną z jakimiś sowieckimi szmatławcami? Gdzież lepiej bowiem kompromitować ważne sprawy niż na ulicznych maratonach wśród policyjnych suk, megafonów, gdzie każdy prowokator może zrobić co tylko "se chce"?

Należy, jak widać, szykować się na poważną wojnę. U nas mamy przedsmak tego co dzieje się na zachodzie. Będąc ostatnio w Holandii byłem dosłownie poddany dywanowemu nalotowi przez bijącą tam z każdego kąta promocją eko-veganizmu. Jest to zapewne odprysk wojny na wyższym szczeblu o kontrolę nad hurtowym przemysłem żywnościowym. Młodzi Lepperzy z całego świata gotowi są na walkę do ostatniego ciągnika. 

Jak to mawiają komentatorzy sportowi: będzie ciekawie.

	Marcin-K
	3 października 2019 10:51