Toyah napisał wczoraj znakomity tekst na temat zadziwiającego cyklu żywotności rozmaitych "inicjatyw katolicko-prawicowych" w Polsce. Jedynie prawicowo-prawicowe partie i partyjki nabierają szwungu zawsze wtedy, gdy cała ta dobrze nam znana szajka z gdańskim rządem na uchodźstwie zaczyna mieć problemy. Ja osobiście jeśli miałbym cokolwiek do tego wszystkiego dodać, to dodałbym tylko tyle, że ktoś kto te "inicjatywy" projektuje, musi z pewnością znać stary patent z peerelowskich warsztatów samochodowych (jak jest dziś nie wiem, bo nie jeżdżę autem). W peerelowskich warsztatach, gdy jakiś klient się nie spodobał, wkładało mu się do felgi jakąś małą monetkę albo inną śrubkę. Niektórzy przyklejali ją taśmą, tak aby oderwała się dopiero po jakimś czasie. Fagas wsiadał w samochód, jeździł nim ze dwa dni, a potem nagle zaczynał słyszeć jakieś tajemnicze stuki-puki. Chodzą też legendy - i być może ta jest bardziej adekwatna - o budowlańcach potrafiących zamurować w ścianie zgniłe jajko, co przynosi później określone skutki dla mieszkańców. I tak trochę jest z tą "prawdziwo prawico". Jej konstrukcja powoduje, że ona może działać tylko w określonych okolicznościach i tylko w okreslonych zakresach. Ma bowiem wmurowane jajko w fundamentach, coś w rodzaju jakby systemowego uszkodzenia, które powoduje, że całość przedsięwzięcia ma taki z góry założony bardzo specyficzny charakter. Ja określiłbym ów charakter tragikomicznym. To coś w rodzaju pastiszu, nie wiem jak to dokładnie nazwać. Na czym to polega? Już referuję.

Czytam właśnie, że Konfederacja zorganizuje przed wyborami prezydenckimi pra-wybory. Już samo to brzmi nieco śmiesznie i jakoś tak nieadekwatnie, ale pal to licho. Po co im te prawybory? Po to żeby mogły o nich w kółko mówić media, które ponoć ich sekują. A ja gdzie tylko nie zajrzę, to widzę Bosaka, Brauna, albo Winnickiego. A więc oni chcąc odróżniać się od "partyjniactwa" i mediokracji" organizują cyrk o nazwie prawybory. Ale jak mówię - sama nazwa nie oddaje charakteru prawyborów w Konfederacji. Wymyślono tam bowiem, że do owych "prawyborów" ma stanąć aż dziewięciu jandydatów. Pozwolę sobie ich tutaj wymienić:

Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun, Krzysztof Bosak, Jacek Wilk, Konrad Berkowicz, Artur Dziambor, Paweł Skutecki, Krzysztof Tołwiński i Magdalena Ziętek-Wielomska

To jeszcze wszystko dałoby się od biedy jakoś przyswoić. Ale resztki powagi temu przedsięwzięciu odbiera fakt, że organizatorzy zaprosili do tychże prawyborów... Rafała Ziemkiewicza. Cóż na to Ziemkiewicz? Oto jego odpowiedź z Twittera:

Tak, potwierdzam że zostałem zaproszony do udziału w prawyborach @KONFEDERACJA_ To miły gest i dziękuję, zwłaszcza ze przyszedł po szeregu nieporozumień. Moja Ola na pewno byłaby wspaniałą Pierwszą Damą, ale niestety nie mogę kandydować, chcę pozostać przy pisarstwie politycznym

Aha, zapomniałem dodać, że każdy z nas może wziąć udział w tych prawyborach. Wystarczy tylko gdzieś tam się zalogować i hej przygodo. Można mieć wpływ na wybór ostatecznego kandydata. Można sobie zdecydować: Berkowicz albo Wilk.

To jest ta powaga? To ma być odmiana polskiej polityki?

No dobra, dosyć tych żarcików. Jedyne co wynika z tego wszystkiego, to tylko to że kolejna partia, która ma zamiar odmieniać rzekomo charakter polskiej polityki, z zadziwiającym determinizmem zamienia się w quasi-kabaret. I już samo wejście do Sejmu Konfederacji wywołało we mnie potęgujące się przeczucia, że tak to właśnie będzie wyglądało. Już jak zobaczyłem Berkowicza robiącego sobie selfie z Senyszyn, wiedziałem że tak to się wszystko rozpocznie i tak się skończy.

I tak to właśnie wygląda. Jak już taka prawicowo-prawicowa partia powstaje to czekać tylko trzeba aby poziom składników - sprawy rzeczywiście istotne i ważne plus ludyczne zamienianie owych spraw w komediodramat - wyrównał się do proporcji "pół na pół". A więc słuchamy o konieczności walki z LGBT, lewactwem tego świata oraz aborcją eugeniczną pomiędzy OSTRYMI stand-up'ami u Roli, twittowaniem, zaorywaniem, masakracją lewaków na fejsbuku i prawyborami na smsy. Potem to już tylko sekundy dzielą nas od tego, byśmy na każdą próbę podważania tego typu działań, słuchali w odpowiedzi że jesteśmy krypto-lewakami, i że godzimy się na lewacki dyktat (to w wersji łagodniejszej) albo po prostu że jesteśmy bez kozery żoliborskimi socjalistami (to w wersji najgorszej). I nie ma takiej ludzkiej możliwości, by się z tymi radykalizującymi z minuty na minutę ludźmi jakoś dało dogadać.

Na koniec politycy Konfederacji zakładają swojemu zradykalizowanemu wyborcy kubeł na głowę i każą mu się śmiać razem z nimi. Czym to się skończy? Absolutnym ośmieszeniem zagadnień, które, jak już wspomniałem wcześniej, są bardzo istotne. A co się wreszcie stanie, gdy PiS straci wreszcie władzę i zapanuje znów "układ gdański"? Wtedy - zgodnie z teorią Toyaha - zapanuje spokój, i znów wszyscy zaczniemy się spotykać w tych samych zadymionych salkach, w których będziemy nawzajem sobie opowiadać, jak bardzo źle żyje się w świeckim i tęczowym państwie. Wszyscy tam będą. I Berkowicz, i Wilk, i Ziemkiewicz zapewne też.

Wypadałoby jeszcze podyskutować nad wielce istotną kwestią. Czy oni to robią sami z siebie, czy za czyjąś namową. Jak to mawia się w niektórych resortach: do ustalenia.

---

tagi: konfederacja 

	Marcin-K
	19 listopada 2019 12:42

16     2069    6 zaloguj sie by polubić