-

Marcin-K

Czarny Piotruś musi odejść

Mowa nienawiści nie jest jak się okazuje domeną jedynie reakcyjnych i ciemnych środowisk, panoszących się nagminnie w państwach wschodniej Europy. Ciemniactwo i wsteczniactwo podnosi jeszcze od czasu do czasu i na progresywnym zachodzie swą słabą głowinę. Oto w modelowo wręcz progresywnej Holandii w ubiegły poniedziałek sąd skazał dwadzieścia cztery osoby za szerzenie owej nienawistnej mowy i wlepił im karę grzywny od trzystu do pięciuset euro oraz nakaz prac społecznych. Cóż tam się wydarzyło? Chodzi o „incydent” sprzed dwóch lat, który miał miejsce w niewielkiej gminie Amstelven położonej w północnej części kraju, a dokładnie rzecz ujmując, w prowincji o nazwie Holandia Północna. Tam właśnie, w Amstelven, odbywała się coroczna inscenizacja określana jako „SinterKlaas Intocht”.

zdj. MarkDB, wikipedia

 

Czym jest tam impreza i jakie jest jej historyczne tło napiszę więcej za chwilę. Na potrzeby wstępu wystarczy wspomnieć, że polega ona na tym, iż organizatorzy z dużym rozmachem odgrywają scenę przywitania zacnej osobistości, którą w Polsce nazywamy Świętym Mikołajem, a w Niderlandach posługującą się pseudonimem operacyjnym SinterKlaas. 14 listopada „przybywa” on z pompą do Holandii na okręcie lub barce wraz ze swoją świtą, wśród której znajduje się między innymi jego wierny koń Amerigo, ale – to najważniejsze w naszej opowieści –  główna jej część składa się ze zmultiplikowanej postaci zwanej Zwarte Piet, co można w języku polskim to od biedy przetłumaczyć jako Czarny Piotruś.

zdj. Looi, wikipedia

 

Zwarte Piet to fikcyjna i symboliczna zarazem postać, trochę przypominająca skrzyżowanie tego wysmarowanego pastą do butów murzyna z Alternatyw 4 i cyrkowego klauna, tudzież często przywoływanego na SN Stańczyka. Wokół postaci Zwarte Pieta od wielu lat toczy się tak zwana gorąca debata, którą w sensie dosłownym można by podciągnąć pod tę, która tyczyła się Murzynka Bambo. Jednak jest to sytuacja o tyle inna, iż Zwarte Piet to postać w Holandii o znacznie wyższej rozpoznawalności niż Bambo, oraz o wiele bardziej aktywna we współczesnej holenderskiej kulturze i tradycji. Problemy mają jednak obaj panowie podobne. Niewinny Zwarte Piet, który przez dekady funkcjonował w literaturze dziecięcej jako sympatyczny czarnoskóry psotnik, zabawnie choć też i nieco dziwnie ubrany, dziś staje się mimowolnie symbolem narastającej gangreny określanej – trochę już coraz bardziej rozpaczliwie i bezproduktywnie – poprawnością polityczną. Ataki na Zwarte Pieta opierają się na przekonaniu, iż taka a nie inna postać, wraz z jej post-kolonialnym pochodzeniem oraz charakterystycznym wizerunkiem, który dla kapłanów polit-poprawności jest jednoznacznie negatywny, to pozostałość po niechlubnej post-kolonialnej przeszłości Holandii, umoczonej dodatkowo w nieprzyjemnym dla progresywistycznego oszołomstwa sosie religijnym. Na czym to dokładniej polega napiszę w dalszej części tekstu. Na potrzeby wstępu wystarczy tyle, że Zwarte Piet to dla lokalnej ekonomiczno-politycznej ośmiornicy symbol wsteczniactwa i rasizmu przemycany z premedytacją przez wrażą reakcję. Dyskusja na temat Zwarte Pieta wraca co roku w okolicy listopada, podobnie jak u nas zawsze w styczniu zaczyna się przepychanka fanów i przeciwników Owsiaka. W dużych miastach, gdzie podobnie jak już ma to miejsce i u nas, rządzi progresywizm wdrażany przez media, biznes i politykę a potem roznoszony przez coraz bardziej skretyniałą młodzież starszą i młodszą, panuje przekonanie że Zwarte Piet powinien albo zniknąć z przestrzeni publicznej albo ulec daleko posuniętej rewitalizacji. I tak zresztą coraz częściej widzi się Zwarte Pieta odmalowanego na niebiesko albo czerwono. Im dalej na prowincję – znów podobnie jak u nas – tym więcej głosów sprzeciwu wobec narastającego zidiocenia. Media i popkultura zamienia wszystko w progresywizm, a ludzie w internecie i w zaciszu domowym szepczą swoje.

I tu wrócić musimy do tych wspomnianych na początku wyroków. Dwa lata temu "SintarKlaas Uintoch" odbywał się w Amstelven – małej gminie na północy Holandii (jak zawsze dodaję ironicznie – w Holandii wszystko jest na północy) Tam też zgromadzili się przeciwnicy Zwarte Pieta i podjęli regularną pikietę protestacyjną. Jak to w takich wypadkach, pojawiły się tam też i głodne wszelkiej sensacji, zwłaszcza podlanych polityką, media. Internetową relację z owej demonstracji przeprowadzała między innymi pani Clarice Gargarde, określana w mediach niderlandzkich jako influencerka i dziennikarka. Wtedy też pojawiły się w tymże internecie nieprzyjemne komentarze wobec pani Clarice, a część z nich została zakwalifikowana jako właśnie te najgorsze, czyli rasistowskie i przemocowe, ale też i te, które zdaniem sądu można i trzeba podciągnąć pod groźby karalne. Najbardziej rozgrzani delikwenci zza monitora zostali doprowadzeni do sądu i tam ukarani.

Pozwolę sobie na mały wtręt publicystyczny. Zastanawiająca może być sprawność i sprężystość z jaką owe występki zostały ukarane i napiętnowane publicznie. Ja sam zdecydowanie nie znajdę w sobie współczucia dla kogoś, kto siada do komputera i zaczyna grozić komuś śmiercią. Chciałoby się jedynie zapytać – czy człowiek który idzie w czasie protestu z transparentem, na którym widnieje hasło skierowane wobec prezesa Kaczyńskiego: „Kaczor, ku..o wściekła, won do piekła” przypadkiem nie da się zakwalifikować jako mowa nienawiści? Albo też: czy pani Lempart, która w publicznym medium, niedwuznacznie przestrzega katolików odwiedzających świątynie, aby ci szybko się właściwie określili, bo za chwilę mogą mieć kłopoty, nie jest nawoływaniem i podżeganiem do przemocy? No cóż – pewnie nie jest, skoro nie słyszę o tym, by pani Lempart szykowała się do szorowania podłogi w jakimś szpitalu albo domu dziecka.

Podobnie jak w przypadku wielu spraw, tej choćby związanej z wyrokiem TK, wielu pyta: a dlaczego właśnie teraz się ktoś tym zajął? Moim skromnym zdaniem mamy tu do czynienia z pełną pokazówką. Jak wspominałem – połowa listopada już niedługo. "SinterKlaas Uintocht" i połączony z nim na sztywno Pakjesvond, czyli odpowiednik naszych Mikołajek, wpisany do kalendarza na 5 grudnia, to sprawa dla Holendrów bardzo istotna. Jak bardzo istotna obrazuje powracający regularnie pomysł, by któryś z tych dni uczynić dniem wolnym od pracy. Wydaje mi się więc nieprzypadkowa data wyroku w sprawie tej grupki. Wszyscy Holendrzy z pewnością rozmawiają lub rozmawiali w windzie o tej sprawie – tak się buduje presję społeczną. Niechże każdy obrońca Zwarte Pieta w przyszłości trzy razy się zastanowi czy warto...

Skoro jednak już sprawy kryminalne mamy za sobą, warto myślę nieco rozszerzyć tło. Bo sama postać SinterKlaasa, wraz z całym przynależnym mu lokalnym charakterem dopomina się paru akapitów. Jest ona bowiem związana ściśle z dziejami Niderlandów i niejako symbolizuje ich rozmaite posunięcia sprzed wieków. Holenderski Święty Mikołaj przeszedł swoje, trzeba to jasno powiedzieć.

Sam Święty Mikołaj nie wzbudza naszych żadnych wątpliwości, jak i to jakie zajął miejsce w tradycji katolickiej Europy w średniowieczu. Potem w różnych miejscach różnie toczyły się, jak wiemy, jego losy. Holendrzy przyjęli Świętego jak swojego i do dziś jest on między innymi patronem Amsterdamu. Z biegiem lat jednak postać SinterKlaasa zmieniła się w symbol mało pozytywny. Straszono nim małe dzieci, które żyły w przekonaniu że SinterKlaas - przedstawiany często jako ogr - przyjdzie w grudniu i albo natłucze im rózg, albo zabierze je do Hiszpanii. Dopiero wiek XVIII przyniósł tu zmianę i na powrót SinterKlaas został wprzęgnięty w ludową pozytywną tradycję, i miał pomagać w procesie wychowawczym. Nie przeszkodził w tym nawet protestantyzm, który rozpanoszył się zwłaszcza w północnej części Niderlandów. Naciski by SinterKlaas zniknął raz na zawsze z kalendarza Holendrów były duże i płynęły z różnych stron. Holenderska Wikipedia podpowiada, że w Delfcie, w 1600 roku władze wystosowały nawet oficjalny zakaz obchodzenia SinterKlaas, ale też i napomyka o tym, że święta związane z SinterKlaasem nie podobały się samemu Marcinowi Lutrowi. Nic jednak nie pomogła nagonka. SinterKlaas – mimo że święty katolicki – ostał się w Holandii, a protestancka ludność nie dała sobie go odebrać, podobnie jak lata temu widzowie telewizyjni obronili Kevina.

Holenderski Mikołaj podczas wspomnianych już tutaj inscenizacji przybywa gdzieś z odległych krain. Różnie jest to interpretowane, ale najpopularniejsza teoria brzmi tak, że ta odległa kraina, to po prostu Hiszpania. Hiszpanie jak wiadomo mieli z Holendrami swoje spory, dosyć zresztą w pewnym momencie historii zapalczywe. Jak to po każdym potencjalnym okupancie zostają jednakże pewne wspomnienia. Wśród ówczesnej biedoty holenderskiej Hiszpania kojarzyła się nie tylko z katolicyzmem, ale i różnorakimi słodkościami, smakołykami i cytrusami, które wedle popularnej opinii przybywały do Holandii głównie za sprawą Hiszpanów. Wikipedia czyni zastrzeżenie, że dla ówczesnych Holendrów Hiszpania może oznaczać po prostu Koronę Aragonii, czyli również południowe Włochy i Sardynię. Wszystko to jednak to może być jak możemy się domyślać bujda na resorach. SinterKlaas z całym impetem wszedł do kultury niderlandzkiej dopiero w XIX wieku. Sama wiki nadmienia, iż pewne elementy jego wizerunku – jak choćby pokutujące w pewnym czasie przekonanie, że SinterKlaas ma taką specjalną torbę, w której wywozi niegrzeczne dzieci do Hiszpanii – są po prostu wytworem dziewiętnastolwiecznych fabrykacji. Można więc domniemywać, że dzisiejszy obraz i charakter świąt związanych z SinterKlaasem, to efekt pracy wielu osób, które wraz z potrzebami chwili dokładały kolejne elementy do układanki. Pamiętać trzeba jeszcze, że Holandia ma za sobą całkiem poważną historię kolonialną, a statek z SinterKlaasem przybija również do dziś dnia do Aruby, czyli resztówek holenderskich zdobyczy. Kłopoty Zwarte Pieta są zresztą z kolonializmem związane. Ponieważ cały ten holenderski kontekst wokół SinterKlaasa nie jest jednoznacznie sprofilowany historycznie, padają również teorie, że SinterKlaas to po prostu katolicki kolonizator, który w swej przemocowej głowie wymyślił sobie, iż musi mieć koniecznie do pomocy parobków, a w tej roli najlepiej sprawi się ludność z dalekich podbitych krain. Przybycie SinterKlaasa otoczonego zniewolonym ludem, jako sługami, prezentowanymi zresztą jako mało rozgarnięci pomocnicy pana, to zdaniem krzewicieli poprawnej wizji świata jeden wielki symbol wsteczniactwa i ciemnoty. Co ciekawe, można w internecie znaleźć satyryczne rysunki, które w jakiś tam sposób naigrywają się z prób naprawiania historii za pomocą młotka i cepa, a na których to też widzimy SinterKlaasa w towarzystwie polskich robotników z petami w ustach, którzy zastąpili zgodnie z wymogami czarnoskórych pomocników.

Obchody Dnia Świętego Mikołaja – obraz Jana Steena, ca. 1665–1668, obecnie w Rijksmuseum w Amsterdamie, zdj. wikipedia

SinterKlaas i Pakjesavond jednak się nie dają zjeść ani przesadnie wypaczyć, bo jest to po prostu również zakrojony na szeroką skalę biznes. Szaleństwo związane z przybyciem Mikołaja jak i dniem podarków zaczyna się już w październiku. Jak podaje wikipedia w roku 2009 przeciętny Holender wydał na Pakjesavond średnio ponad sto euro. Już dzień po przybyciu Mikołaja w połowie listopada, dzieci wystawiają specjalne tradycyjne buciki, w których rano znajdują łakocie. Te oczywiście dostarcza Zvarte Piet, dostający się do domów poprzez komin. Drobne prezenciki pojawiają się w butach aż do 5 grudnia, kiedy to SinterKlaas zjawia się w domach osobiście, oczywiście w wersji znanej z naszych Wigilii, czyli „tata+wata”. Wtedy to dzieciarnia oczekuje prezentu właściwego, czyli gier, gadżetów elektronicznych lub innych fajnych urządzeń. U nas prezenty dzieci dostają w wigilię, w Holandii ma to miejsce właśnie w Pakjesavond. Zwyczaj z zostawianiem butów również pochodzi sprzed kilkuset lat, gdy biedni mieszkańcy miast zostawiali puste buty w kościołach, a bogatsi wierni wkładali tam pieniądze lub inne prezenty.

rysunek dziecka ilustrujący przybycie SinterKlaasa wraz z Zwarte Pietem. Vera de Kok, wikipedia

 

W tym roku – mimo koronawirusa – przywitanie SinterKlaasa również się odbędzie, tyle że on-line.

To czy pojawi się wraz z nim stado Czarnych Piotrusiów, czy jednak zostaną przemalowani na niebiesko lub czerwono, okaże się już niedługo, bo 14 listopada.

 

 

 



tagi: holandia 

Marcin-K
7 listopada 2020 18:00
5     1755    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tomasz-kurowski @Marcin-K
7 listopada 2020 18:48

Hiszpanie na podobną modłę malują się na święto Trzech Króli - czarny jest Baltazar - więc może faktycznie Zwarte Piet stamtąd przybył.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @Marcin-K
7 listopada 2020 18:49

Ukryta opcja hiszpańska:)

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @Marcin-K
12 listopada 2020 22:09

Teraz mi się przypomniały karty do gry dla dzieci

To chyba obok trochę ? 

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @MarekBielany 12 listopada 2020 22:09
13 listopada 2020 09:04

To ma na pewno silny związek. Te postaci w linku też są czarne.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować