Z serialem "Nasi matkowie i nasi ojce" jest tak trochę u mnie, jak z głosowaniem na PiS. Jestem sam sobie właściwie w tej chwili jedyną znaną mi osobą, która się do tego przyznaje - mówię tu o kontaktach codziennych, nie o internecie. Podobnie z owym teutońskim dziełem kinematografii - nie spotkałem jeszcze (znów oprócz mnie samego) kto by ten serial obejrzał. A ja akurat dziwnym trafem go obejrzałem. Było to już sporo lat temu, gdy ja jeszcze w ogóle filmy i seriale oglądałem. Dziś już pewnie nie znalazłbym w sobie odpowiednio dużo siły, by mierzyć się z czymś takim jak "Nasi matkowie". Zostało mi z tego seansu ledwie kilka mglistych wspomnień. Pierwsze było takie, że była to dokładnie taka produkcja jakiej bym się po współczesnych Teutonach spodziewał. Widać, że tamtejszy Gliński nie szczędził szekli (notabene - rozwalił mnie ostatnio nasz dobrodziej kinematograficzny, gdy na zarzut "Zbyszka" Ziobry że dofinansował kłamliwy film o góralach, odparł iż przecież - cytuję "film jeszcze nie powstał". No czyż to nie jest as nad asy?). Tyle że wszystko wyszło po teutońsku. Nudno, rozwlekle, a do tego pretensjonalnie. Te kilka scen o których zrobił się potem lament - w mojej skromnej opinii - na tle tego czegoś, co nazwałbym teutońskim Domem nad rozlewiskiem, jawiły się podwójnie kuriozalnie. Wyglądało to tak, jakby Gliński dał pieniądze na film o Kresach (miejmy nadzieję, że do tego skandalu nigdy nie dojdzie) i mozolnie powstawałaby ośmiogodzinna ramota tak żywotna jak ten statek w Kanale Sueskim. No a w ostatniej chwili, ktoś jeszcze by się zorientował, że trzeba zapłacić haracz, czyli dokręcić parę scen "kontrowersyjnych" żeby pismaki miały o czym pisać i robiły zamęt, bo przecież inaczej "szkoły nie pójdą". Wtedy na szybko skręcono by kilka ujęć, na których np. ksiądz katolicki odwiedza młode dziewczyny w strojach ludowych. Na podobnej zasadzie chyba dokręcono sceny w "Naszych matkowcach" z żydami i AK. Ogólnie poza tym wszystkim, to po prostu jedna wielka nuda i - posługując się młodzieżowym językiem - jeden wielki ziew. Moment ciekawszy był tam tylko jeden. Jakiś dowcipniś umieścił tam w tle jednej ze scen bitewnych rozbity wrak czołgu T-34 z numerem 102. Naprawdę.

Czemu o tym wszystkim piszę - kilka dni temu przemknęła mi przed oczami, że sąd w Krakowie wydał jakiś wyroczek w dawno temu rozpoczętej przez pewnego weterana - pana Zbigniewa Radłowskiego - Armii Krajowej sprawie sądowej. Weteran ów oskarżył - skracam oczywiście - Teutonów i tamtejszego Glińskiego o szarganie ważnych dla naszego narodu spraw. Trwało to wszystko bardzo długo, aż do teraz. Sąd nakazał Teutonom przeprosić w swoich telewizorach za scenę z AK i się trochę za to potłumaczyć. Jak donoszą uprzejmie niemieckie media - teutoński Gliński zamierza się odwołać od wyroku, bo jego zdaniem uderza on w "wolność wypowiedzi artystycznej". Rzecz cała przemknęła w zasadzie niezauważona. Musze przyznać, że jak tylko przeczytałem o tym wyroku, coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Po pierwsze mój wewnętrzny troll odezwał się jako pierwszy i zapytał mnie: ty, a ciekawe jak oni teraz od tych teutonów ten wyrok wyegzekwują? Co, wyślą tam straż miejską? A jak oni powiedzą - nic nas nie obchodzą "Wasi ojcowie i wasi sędziowie"? To co wtedy? Wysyłamy tam do nich Zbyszka Ziobrę żeby ich powyjaśniał? Dobre.

Korzystając z chwili wolnego, zacząłem trochę googlować śledczo. Wysypały mi się z internetu niemal identyczne, wyklepane zapewne z gotowca papowskiego notki wiszące na różnych portalach. Jak to mówił Braun - od Gazety Polskiej do Gazety Wyborczej. Im bardziej portal zataczał się w prawo, tym narastał ton radosny w informacjach o wyroku. Zupełnym przypadkiem (podobno ich nie ma) klinąłem w jakiś link i wyskoczyła mi strona Sądu Apelacyjnego w Krakowie, a tam opublikowano takie coś:

https://krakow.sa.gov.pl/komunikat-w-sprawie-i-aca-80819-dot-filmu-nasze-matki-nasi-ojcowie,new,mg,1,279.html,637

Cóż to jest? Ano jest to oficjalne stanowisko Sądu Apelacyjnego wyrażone piórem rzecznika, pana Jurgi. Jest to tekst całkiem długi, ale zapewniam, że warto go przeczytać. Dla tych którym się nie chce - pan Jurga tłumaczy nam, żebyśmy się tak z upokorzenia Teutonów nie cieszyli, bo ów tak szeroko komentowany wyrok wcale nie oznacza tego, co próbują nam wmówić media. Pan Jurga upomina nas, żeby dokładnie wczytać się w uzasadnienia, z których wynika, że tak naprawdę to większość zarzutów pozywającego weterana została oddalona, a Sąd uznał jedynie słuszność zarzutu wobec sceny z AK. Cała reszta zarzutów  -  z tym o szarganie wartości narodowych na czele - została, jak to się kiedyś mówiło, wysłana na drzewo, bo po pierwsze - zdaniem Sądu  - wartości narodowe to nie jest własność pana weterana, w związku z tym nie może on nimi sobie rozporządzać. No, a tak w ogóle to "sąd nie jest miejscem do ustalania prawdy historycznej". Naprawdę, polecam przeczytanie całego tego tekstu z linka, jest to coś fantastycznego.

Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie: czy warto w ogóle próbować walczyć w sądach o "prawdę historyczną". Nie wiem. Ja jestem skażony trochę, bo mnie się w ogóle nie za wiele chce, a im bardziej widzę przed sobą beznadziejną sprawę, tym chce mi się jeszcze mniej. Może wynika to z tego, że już się w takich kwestiach w młodych latach wypisałem jak stary długopis. Cóż, ale nie wszyscy są leniwi. Ta pani Filomena, która wyjaśniła tych - ech, szkoda że nie bardzo tu pasuje używanie wulgaryzmów - ludków od Engelkinga, zasługuje zapewne na słowa uznania. Może jednak warto to robić, bo na ich tle potem pięknie obnażają się wszystkie organa rzekomej sprawiedliwości?

A teraz na koniec nie apropos zupełnie pozornie. Pewne koncepcje tworzone są też i po to, aby nie mogło być z nich dobrego wyjścia. Było u mnie ostatnio o kadrze piłkarskiej i Lewandowskim, to niech to co zaraz napiszę stworzy coś w rodzaju klamry. Oto dowiedziałem się, że już w środę, zostaniemy poddani przez Anglików na Wembley dość ciekawej i moim zdaniem dość trudnej próbie. I wcale nie chodzi mi tu o to, czy my bez kontuzjowanego Lewego będziemy musieli zaparkować autobus w polu karnym i liczyć na to, że niebiosa na nas pod względem piłkarskim nie postawiły całkowitego krzyżyka.Nie, zupełnie nie to jest tą próbą. Już wiemy, że piłkarze reprezentacji Anglii bardzo konsekwentnie przed meczami rozgrywanymi na ich terenie przyklękają przed pierwszym gwizdkiem - oczywiście wszystko w duchu wiadomym. Teraz już tylko od naszych piłkarzy zależy jak wyjdą z tej próby. To jak, klękną czy nie klękną? Jak to pisał kiedyś jeden pan: a Wy? Jak sądzicie?

---

tagi: film 

	Marcin-K
	30 marca 2021 09:28

17     1519    5 zaloguj sie by polubić