Mam tak jakoś ostatnio, że do mediów zaglądam stosunkowo rzadko, ale jak już się to stanie, to od razu wpadam na jakieś absolutne kuriozum. Dziś wystarczyło mi ledwie pięć minut i już miałem w sieci kilka perełek. I nie pisałbym wcale o nich, ale, jak to mawiają mądrzy ludzie w telewizorach, posiadają one pewien wspólny mianownik. Mianownik ten zamknąłbym w jakże pięknym polskim słowie: szarlatani.

Oto dowiaduję się z Onetu, że "byli politycy PiS, zakładają nową partię prawicową". Od razu rzecz jasna w to kliknąłem, aż mi się monitor zakołysał. I sprawy mają się tak: istnieje sobie coś takiego, jak Instytut Jana Olszewskiego. Instytut ten to rzecz do szpiku kości fascynująca. Przechowali się tam byli politycy pamiętnego ROP-u, czyli takiego pre-PiS-u, którzy chcą kultywować "spuściznę" wspomnianego Olszewskiego, który znany był z tego, że - podobnie jak "Gieremek" - kiedy widziało się go na schodach, to nie wiadomo było, czy on schodzi, czy wchodzi, i miał problemy z podejmowaniem jakichkolwiek decyzji. No dobrze, zostawmy Olsza, bo przecież on już nie żyje, a i czasy i potrzeby są zupełnie inne. Powstał instytut, w którym odnalazł się pan Jackiewicz, czyli człowiek, którego również bez żadnego problemu można nazwać osobistością "pamiętną". Ale przecież to nie wszystko, bo kogo tam jeszcze my mamy? Ano pana Girzyńskiego, szczęśliwie już chyba zaszczepionego, a także nie kogo innego jak pamiętnego już w stopniu niebywałym, Poncyljusza Pawła, który idąc jakby ślad w ślad za innym "politycznym dzieckiem Lecha Kaczyńskiego" i również "chorym na Polskę" Pawłem Kowalem dotarł do Koalicji Obywatelskiej i dzisiaj walczy o praworządną Polskę. Jak widać, albo wycieranie się po platfusiarskich salonach nie kłóci się z kultywowaniem pamięci Olszewskiego, albo po prostu Poncyljusz po prostu kiedyś, gdy panowała odpowiednia koniunktura, tam się zapisał, a potem po prostu o tym zapomniał. Jak twierdzi, dopiero z mediów dowiedział się, że jego koledzy (lub już byli koledzy) nie zadowolili się fundacją i założyli najpierw stowarzyszenie, a potem zarejestrowali w sądzie partię o fantastycznej wprost nazwie "Przyszłość 5.0". Naprawdę trudno mi już nawet dociekać, co ta nazwa ma dla nas oznaczać, mam jednak nadzieję, że ja wspólnej przyszłości z tymi panami nie doczekam, a choćby miałaby to być i przyszłość 7.0 albo i 1000.0. Partia na razie ma nazwę, niejasną otoczkę i mglistą strukturę, w której majaczą takie właśnie postaci jak wyżej wymienione. Co chcą robić? Naprawiać Polskę i podnosić standardy, tak przynajmniej twierdzi niejaki pan Sadren, który ma być rzekomo jakąś byłą gwiazdą ROP-u, ale ja go kompletnie nie kojarzę. Ja mam dla tych panów taką oto refleksję: jeszcze ze dwie, trzy takie prawicowe partie, a ja po prostu któregoś dnia wstanę rano i zostanę lewakiem.

Jak już zniknął mi sprzed oczu były minister Jackiewicz i jego "Przyszłość 5.0" to wlazłem na artykuł poświęcony panu Glennowi Jorgensenowi. Zobaczyłem upozowane z pewnością jego zdjęcie, jak siedzi zapatrzony w jakieś monitory, a obok, na blacie biurka, leży odwrócony model samolotu pasażerskiego. Ponoć pan Glenn się zirytował, bo Macierewicz narobił tak zwanego gnoju w tym czymś, co nazywa się komisja smoleńska. Ja widząc to jego zdjęcie i to wzajemne przerzucanie się dziwacznymi zarzutami, w jednej sekundzie przeniosłem się psychicznie gdzieś do roku 2011 lub w te okolice. Pan Glenn kojarzy mi się tylko z tym, że przy okazji wyjaśniania za nasze państwo tej katastrofy, związał się z panią Stankiewicz i przy tej okazji widziałem w telewizji Republika jakiś program z nimi w roli głównej, w którym opowiadali między innymi o tym, jak między nimi zaiskrzyło. Cieszę się ich szczęściem, jak nie wiem co. Chciałem u Karnowskich przeczytać, jakie to zarzuty wobec Macierewicza ma pan Glenn, ale niestety - po połowie akapitu Karnowscy kazali mi płacić za dalszą lekturę. No i wtedy błyskawicznie ta sama ręka, która cofnęła mnie w czasie o blisko dekadę, natychmiast przywróciła mnie do naszych szczęsnych czasów.

Już miałem wychodzić z tej cudownej krainy, gdy wpadłem jeszcze na informację, że Agnieszka Holland jest bliska Oskara. No nie może być, wreszcie? - pomyślałem. Ileż można czekać, i ile jeszcze wziąć pieniędzy od pisowskiego rządu na kręcenie tych wszystkich idiotyzmów, żeby nie dochrapać się do choćby nominacji? Ku mojemu zaskoczeniu pani Holland jest bliska - jak twierdzą eksperci, a oni przecież wiedzą wszystko - Oskara, ale tylko dlatego,że nakręciła film dla Czechów. Dzieło to nazywa się "Szarlatan" i traktuje o jakimś dziwnym i przerażającym człowieku, który był kimś w rodzaju czeskiego Znachora. Ten czeski znachor musiał znachorzyć w czasach komunizmu, no i w związku z tym było mu ciężko. Aha, no i - jak doczytałem - pan Znachor Szarlatan miał ciągoty do mężczyzn, więc jak się rozumie ciężko miał na tym podłym świecie wprost przeokrutnie.

Szarlatanów jest w naszej pięknej ojczyźnie dużo więcej, ale na tych na dziś poprzestańmy.

https://wpolityce.pl/smolensk/540360-badanie-tragedii-smolenskiej-co-sie-dzieje

https://www.onet.pl/film/onetfilm/agnieszka-holland-szarlatan-z-kolejna-nagroda/hkf1fzw,681c1dfa

https://www.rp.pl/Polityka/302249899-Rusza-nowa-prawicowa-partia---Przyszlosc-50.html

---

tagi: prawica 

	Marcin-K
	25 lutego 2021 10:48

27     2103    10 zaloguj sie by polubić