Jeśli tu czasem ktoś do mnie zajrzy, to wie z pewnością, że mam kilka koników o których piszę naprzemiennie, w rozmaitych interwałach. Ostatnio robiłem tu małą kwerendę tematów wśród których bezustannie się obracam i dziś uświadomiłem sobie, że o jednym zapomniałem. A dziwne to trochę, bo lato mamy sportowe w tym roku. Było Euro, zaraz będą Igrzyska w Tokio, a przecież my mamy tu u siebie wyczynowca dużo większej tangi i wagi. Chodzi mi rzecz jasna o ministra Glińskiego i jego ministerialną drużynę, która stara się najwyraźniej pobić jakiś bliżej niesprecyzowany rekord świata w konkurencji, którą roboczo nazwać by można "rzut walizką z dolarami prosto w artystyczny łeb". Choć to rzecz jasna uproszczenie, bo mamy do czynienia raczej z czymś w rodzaju trójboju. Reguły tej dyscypliny są proste i emocjonujące, jest to coś jakby skrzyżowanie baseball'a i zabawy, którą latynosi nazwali kiedyś piniata, a którą dziś forsuje się w Polsce podobnie jak haloween i inne bezedury. Piniata polega na tym, że wypełnia się kulę zrobioną  z papieru albo gliny, do środka upycha się słodycze, a dzieciarnia tłucze w to coś kijkami, słodycze się sypią, i jest, że tak powiem, wesoło. U Glińskiego i jego drużyny jest trochę inaczej, zabawa przybiera różne formy. Czasem jest to konkurs w rozbijaniu piniaty wyładowanej dolarami tutaj dla zmylenia przeciwnika nazywanymi dofinansowaniami, czasem - jak już wspomniałem - bliżej ministrom do baseball'a. Dyrektor departamentu podrzuca dofinansowanie w górę, a minister Gliński z półobrotu, za pomocą specjalnego drąga, wypiernicza owe dofinansowanie w powietrze, a to z kolei próbują złapać nasi rodzimi, ekhm, twórcy filmowi. Choć zapewne minister Gliński najbardziej lubi wziąć po prostu walizkę z kasą, schować się za glifem okiennym, przyczaić się, i z tak zwanego "niemca" trafić artystę filmowego prosto w czerep.

Jak donosi portal braci K. tym razem trafiony w głowę został nie kto inny jak Patryk Vega.

https://wpolityce.pl/kultura/558420-zaskakujace-doniesienia-vega-dostanie-miliony-od-pisf

Było to zapewne o tyle łatwiejsze, że Vega najpewniej nawet śpi w tym garnku na głowę z daszkiem. W walizce którą Gliński wyrżnął Vegę w globusa, znajdowały się trzy bańki. Pieniądze te nawet nie posłużą Vedze w kręceniu tak epokowych dzieł polskiej kinematografii, jak "Miłość, seks, i pandemia", bo jak myślę Vega, otoczony zewsząd sponsorami ma kasy - jak to mawiał śp. Paweł Zarzeczny - jak ruscy wojska. Nie, Vega weźmie kasę od Glińskiego na waciki, czyli dystrybucję, cokolwiek to słowo w ustach Vegi może oznaczać.  Bracia K. się dziwią i piszą o "zaskakujących doniesieniach". Naprawdę, serio? To jest zaskakujące? No strasznie.

Vega to Vega, ale mnie zaciekawiło w tych "zaskakujących doniesieniach" wspomnienie o pozostałych trafionych. Najpierw mamy tu film pod tytułem "Magnezja" w reżyserii Macieja Bochniaka. Ponieważ jak kontaktów z polskim (i właściwie teraz to się tyczy każdego innego) kinem unikam tak samo jak kontaktów z polską służbą zdrowia od razu sobie to cuś wyguglowałem i naprawdę mało z kapci nie wyleciałem. W skrócie - "magnezja" to klasyk polskiej filmowej produkcji. Za mały budżet, wyciągnięty jeszcze z kieszeni podatnika, kręci się badziewie, które ma udawać filmy Tarantino.

"Magnezja" to opowieść o losach przestępczej rodziny mieszkającej na pograniczu polsko-sowieckim w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Po śmierci ojca na czele rodu staje Róża Lewenfish (w tej roli Maja Ostaszewska), która postanawia poszerzyć działalność rodu o handel narkotykami sprowadzanymi od wschodnich sąsiadów. W przemycie pomagają jej siostry Zbroja (Borys Szyc) i Lila (Małgorzata Gorol). Majątek kobiet pragną wykraść syjamscy bracia Albert i Albin Hudini (Dawid Ogrodnik i Mateusz Kościukiewicz) prowadzący mały zakład fotograficzny. W realizacji planu ma im pomóc Helena (Magdalena Boczarska). W pozostałych rolach zobaczymy m.in. Agatę Kuleszę, Andrzeja Chyrę i Bartosza Bielenię.

Czytaj więcej na: https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/maciej-bochniak-film-magnezja-premiera

Czy wy to dobrze widzicie? Mamy tu całą plejadę zgranych polskich chałturników a wśród nich jest Borys Szyc który gra czyjąś siostrę? Przeczytałem sobie wywiad z tym całym Bochniakiem i do tej pory pąs żenady i najzwyklejszego ludzkiego wstydu nie chcą mi zejść z policzków. Zwróćmy tu jeszcze uwagę na pewien znamienny fakt. W produkcji naszego polskiego Tarantino za pinć złotych od Glińskiego z walizki, biorą udział (bo przecież nie nazwę tego grą) panie Ostaszewska i Kulesza. A cóż w tym dziwnego, ktoś zapyta. Ano bo potem czytamy u zaskoczonych braci K. że w drugim epokowym kamieniu milowym polskiej kinematografii, filmie w reżyserii pani o nazwisku Szumowska, noszącym tytuł "Śniegu już nigdy nie będzie" szyku zadają... panie Kulesza i Ostaszewska. Jak to mówi moja znajoma - ręce i majtki opadają.

Nie chce mi się to tym czymś się już nawet rozpisywać.

Pochodzący ze wschodu Żenia zatrudnia się jako masażysta na luksusowym podmiejskim osiedlu. W niedługim czasie zostaje powiernikiem swoich klientów.

https://www.filmweb.pl/film/%C5%9Aniegu+ju%C5%BC+nigdy+nie+b%C4%99dzie-2020-840531

Przejrzałem pobieżnie opinie w internecie na temat tych filmów i w moje oczy rzuciło się tylko to, że nawet Tomasz Raczek dał "Śniegu nigdy nie będzie" pięć gwiazdek na dziesięć możliwych. Co ciekawe - tytuł tego filmu w innych wersjach językowych brzmi po prostu "masażysta". Na rodzimy rynek to było jednak zbyt mało pretensjonalne, oszalałe pięćdziesiątki odmładzające się na jodze nie będą chciały na to chodzić - pomyśleli twórcy. No i wyszedł im ten śnieg, którego już nie będzie. Mamy tu po prostu przypadek, w którym czyjeś psychiczne niezrównoważenie i wylew własnych urojeń oraz kompleksów i dziadowskich aspiracji, jest dofinansowane przez przysłowiowego już podatnika. I końca tego kretynizmu nie widać. Wydaje mi się trudne do uwierzenia, byśmy mogli zrobić choć o krok w pożądanym kierunku, do momentu gdy miliony złotych będą wydawane na takie produkcje. Zastanawia też teflonowość Glińskiego. On chyba siedzi na swoim stołku dłużej niż Morawiecki na swoim. Znikają kolejne twarze ministerialne, Macierewicz zamienił się już chyba we własny hologram, a Gliński mówi: to dostoję. Macierewicza już nie będzie, mnie nie będzie, śniegu nawet nie będzie, a Gliński będzie nadal, ministrem oczywiście. Niestety.

---

tagi: kino 

	Marcin-K
	13 lipca 2021 10:35

38     2198    9 zaloguj sie by polubić